Gdy założysz smycz
wilkowi
Część III
Czyż to
nie przerażające, gdy wilk patrzy na Ciebie błyszczącymi oczami? Powoli zbliża
się ku Tobie, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Oczywiście na pewno nie
pomyślisz, że chce się bawić, prawda? Pragniesz uciec. Jednak nie możesz.
Strach Cię paraliżuje. Czujesz na sobie oddech bestii, a możesz jedynie
przyglądać się jej poczynaniom. Najważniejsze to nie sprowokować jej do ataku.
Tak, stój spokojnie... Pozwól wilkowi poznać Twój zapach. Och, nie odchodzi?
Usiadł przy Twoich nogach. Jesteś jego więźniem. Więźniem własnego strachu, a
on jedynie jest wizualnym jego odniesiem. Wilk naprawdę jest Twoim strachem. W
okół Ciebie zawsze czai się tysiące wilków, nawet jeśli ich nie widzisz.
Jednym
z wilków, lub klatek, w których nawet wilk jest bezbronny, jest hierarchia.
Zasady stworzone bez logiki. Musisz robić to, co do Ciebie należy, tylko
dlatego, że urodziłeś się właśnie tu i teraz. Więc mimo, iż chcesz wyć, musisz
szczekać i podawać patyk. Lub też, mimo bycia maleństwem wobec ogromnego
świata, musisz drżącym głosem wydawać rozkazy wilkowi, choć wiesz, że może Cię
rozszarpać i chcesz jedynie, by był jak najdalej od Ciebie.
Wilki
wyczuwają strach, pamiętaj o tym. Im bardziej chcesz, by odeszły, tym szybciej
się zbliżają. I choć drżysz z lęku, wilk łasi się do Ciebie. Jednak wiesz, że
nie liże Twych dłoni z sympatii. On sprawdza czy będziesz smacznym obiadem.
Czujesz gorąc jego oddechu, a on zapach Twego strachu. Chcesz, by odszedł, lecz
on kładzie się na Twych kolanach. Jeśli nie stanie się Twym psem, Ty staniesz
się jego ofiarą.
I tak
też było z nimi. Arystokrata pragnął, by ten dziwny, nowy sługa był jak
najdalej od niego. Błogosławił sen, gdy był sam, w próżni, bez obowiązków,
spokojny. Jednak w pewnym momencie światło słońca uderzyło w jego powieki.
Nieznajomy głos zaczął budzić go ze snu. Otworzył oczy i zaczął szukać
okularów, gdy zostały mu one założone na nos przez jasne dłonie, których nie
znał.
- Budzimy się, paniczu, budzimy – szkarłatne oczy
połyskiwały rozbawieniem. Jak długo patrzył na jego uśpioną twarz? Czy
zapamiętał jakikolwiek ośmieszający szczegół. – Jak się tak nie denerwujesz to
masz nawet słodki wyraz twarzy. O, to Twoje zdziwienie też jest rozczulające –
albinos zaśmiał się cicho i zmierzwił włosy arystokraty.
- Zostaw! Nie dotykaj mnie! – młodzieniec odskoczył jak
oparzony. – Wyjdź... Muszę się ubrać, przygotować do przeżycia kolejnego
dnia... A przy Tobie zwłaszcza psychicznie...
- A czy was nie ubierają wasi słudzy? No już, już, maleńki,
pokaż no wujciowi co się tam kryje – zaśmiał się szyderczo i złapał go za
ubranie, lecz wtedy zobaczył jak on drży. – Ej, ej... Spokojnie... – puścił go.
– Nie martw się, nie chciałem Ci nic zrobić – pogłaskał go delikatnie po
głowie, lecz młodzieniec odepchnął jego dłoń. Wyszedł więc z pomieszczenia. Nie
chciał go przepraszać, choć nieco żałował tego, jak ogromny strach ujrzał w
jego oczach. Czy on coś ukrywał? Jakąś tajemnicę, której nikt nie powinien
znać? Nie chciał się nad tym zastanawiać. Czekał na niego, aż ten wyjdzie ze
swego pokoju.
Cały
dzień spędzili razem. Albinos starał się być jak najbardziej nadgorliwy, by z
jednej strony za więcej pracy szybciej spłacić dług, a z drugiej, by
zdenerwować młodzieńca. Przed wyjściem zakładał mu płaszcz, nawet sznurował
buty, co nieco rozśmieszało resztę służby, wycierał mu usta po jedzeniu,
zupełnie jakby jego panicz był maleńkim dzieckiem. I to nieco denerwowało
samego młodzieńca. Jednak z drugiej strony ciągle miał kogoś obok siebie. Kogoś
kto denerwuje trochę jak starszy brat, robi z Ciebie dziecko, ale nie pozwoli
nikomu Cię skrzywdzić. Zastanawiał się czy dla swojego brata też był taki.
Podobno był on bardzo poważny, dojrzalszy niż mówiłby to jego wiek. Być może
nie pozwalał się sobą opiekować. Tak więc teraz albinos przelewał tę troskę na
niego. Jednocześnie go denerwując, ale też czasem rozczulając. Młodzieniec
zastanawiał się, czy on by mu pomógł, gdyby stała mu się krzywda. Nie chciał
tego sprawdzać, nie miał co do tego żadnej pewności. Ledwie się znali, byli
sobie wrodzy, więc też nie było żadnego powodu, by to zrobił.
Wkrótce
nadszedł wieczór. Albinos jakiś czas żartował, że może powinien pomóc
młodzieńcowi się umyć, jednak już wiedział, że to nie wchodzi w grę. Pozwolił
więc mu, by zrobił to sam. W tym czasie zrobił to samo. Miał już do tego prawo,
skoro podlegał tylko jemu i bezpośrednio jemu na mocy umowy zawartej między ich
rodzinami. Jednak w pewien sposób nie mógł zasnąć. Czuł, jakby zapomniał zrobić
czegoś bardzo, bardzo ważnego. Tysiące
razy rozmyślał nad tym, co tego dnia zrobił, a co miał i chciał zrobić. Nie
znalazł żadnych nieścisłości w wydarzeniach. Jednak, gdy zamknął oczy,
przypomniał sobie, że gdy jego brat był mały mówił mu „dobranoc” i przykrywał
kołdrą. Nieco uśmiechnął się na to wspomnienie, jednak nie wiedział, co miało
ono wspólnego z tym dniem. Po chwili jednak zrozumiał. Swą nadgorliwością tak
naprawdę zamiast zdenerwować arystokratę, to przywołał wspomnienia o dzieciństwie
własnego brata. W końcu wtedy robił to samo. Wiązał mu buty, zakładał płaszcz.
Więc może teraz, by dopełnić obrazu, powinien powiedzieć „dobranoc” swemu
paniczowi? Zaśmiał się na myśl o tym, ale pomyślał, że reakcja młodzieńca
mogłaby być całkiem zabawna.
Cichutko
więc przeszedł do jego pokoju i otworzył powolutku drzwi. I wtedy ujrzał go,
drżącego, chyba z powodu koszmaru i tulącego kurczowo nieco zwiniętą kołdrę.
Podszedł szybko do niego i położył dłoń na jego czole. Było rozpalone, jakby miał
gorączkę. Delikatnie zaczął go szturchać, powtarzając, by się obudził. Zobaczył
łzy w jego oczach, gdy tylko je otworzył.
- Co robisz w moim pokoju?! – młodzieniec odskoczył na drugi
kraniec łóżka, otulając się kołdrą.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię... Martwiłem się tylko i
przyszedłem, a Ty chyba miałeś koszmar... – albinos kompletnie nie przypominał
tego denerwującego i roześmianego siebie, którym był przez cały dzień. Teraz
naprawdę wyglądał jak miły, starszy brat.
- Koszmar... Tak, koszmar... Ale gorszy zobaczyłem po
przebudzeniu – młodzieniec również był dużo spokojniejszy i sympatyczniejszy
niż za dnia.
- Połóż się spokojnie, przykryj, posiedzę przy Tobie i nic
Ci się nie stanie. Śpij i się niczego nie bój, w razie czego to nie pozwolę Ci
zrobić krzywdy – albinos wprawnym ruchem poprawił poduszki, by młodzieniec mógł
spać wygodnie. Zupełnie, jakby to był już odruch.
- Czemu to robisz...? Traktujesz mnie jakbym był Twoim
młodszym bratem... Ale przecież wiesz, że tak nie jest.
- Brata pod ręką nie ma, a Ty też się śmiesznie denerwujesz.
To już, kładziemy się – poklepał poduszki. – Bo zaraz sam Cię położę.
- Tęsknisz za nim? Po jednym dniu? Aż tak bardzo go kochasz?
Ale ja nie jestem nim, więc po prostu się do mnie nie przywiązuj. Stąd też
odejdziesz. A potem on dorośnie, rozejdziecie się. Nie możesz tak łatwo
uznawać, że coś jest niezmienne.
- Nie uznaję tak. Ale po prostu robię to, co chcę, a chcę,
by ludzie w okół śmiesznie się denerwowali i uśmiechali, gdy tylko mają na to
ochotę. A Ty udajesz, że jesteś doskonały. Zawsze spokojny, opanowany. A ja
chcę zobaczyć Twój gniew, Twą radość...
- Gniew zobaczysz jak stąd zaraz nie wyjdziesz, a radość jak
będziesz wyjeżdżał – młodzieniec wydawał się jednak być nieco rozbawiony. A
wtedy albinos złapał go mocno i położył na łóżku. Było to nieco przerażające.
Przez chwilę myślał, że chce mu coś zrobić, ale wtedy on po prostu przykrył go
kołdrą.
- Nie gadaj, tylko śpij, młody – nieświadomie zwrócił się do
niego tak, jak do swego brata. – Znaczy się, paniczyku – poprawił z rumieńcem
na twarzy.
- Ach tak? To może jeszcze opowiesz mi bajkę? – arystokrata zaśmiał
się cicho. Nie spodziewał się, że zaraz zostanie przykryty aż pod brodę i
usłyszy bajkę o Czerwonym Kapturku. A raczej jej jakąś dziwną wersję, w której
Kapturek miała w koszyku kiełbasę i piwo, a szła do dziadka... Cóż, jednak
bajka to bajka. Młodzieniec zasnął spokojnie, a wtedy albinos pogłaskał go po
głowie i z cichym ziewnięciem wrócił do pokoju. Dopiero wtedy poczuł, że jego
dzień jest kompletny i mógł pójść spać.
O boru, boru, boru. Za dużo słodyczy jak na jeden dzień. To takie przesłodkie. Tylko czemu cały czas przed oczami miałam małego Austrię? Awww, to jest tak urocze, że nie mogę.
OdpowiedzUsuńOh, a w The Path wilkiem jest coś co w danym wieku stanowi największy strach, bądź też jakaś zakazana rzecz.
Ja też nie mogłam się powstrzymać przed myśleniem o Austrii wielkości nogi od stołu XD Słodki, czyż nie?
UsuńI wiem, kiciu. Dlatego malutka, która widzi świat taki, jakim jest, bez dodatkowych wymysłów boi się Wilka jako zwierzęcia, które może ją rozszarpać, a ta najstarsza, która widzi w zasadach zniewolenie, boi się Wilka jako mężczyzny, który może ją omamić tak, że skończy przynosząc mu obiadek zamiast spełniając swe marzenia.
Bardzo słodki. *_*
UsuńO, zostały mi jeszcze trzy Kapturki do przeprowadzenia, więc opowiem Ci jak się kończy gra~<3
Zagramy kiedyś razem? Na co masz grę?
UsuńAkurat The Path jest tylko na Złomka. *WTF, komputer też ma imię. Czas się leczyć.*
UsuńNa moim debilu nie pójdzie bo nie ma pyska, a z internetu nie działa...
Usuń