Translate

niedziela, 5 maja 2013

Historia poza tematem numer osiemdziesiąt pięć: Gdy założysz smycz wilkowi... - Część III.

Im bardziej ofiara pragnie by wilk odszedł, tym bliżej on podchodzi. Aż legnie na jej kolanach, napawając się jej strachem. Czyż ludzie nie są podobni?

Gdy założysz smycz wilkowi
Część III

                Czyż to nie przerażające, gdy wilk patrzy na Ciebie błyszczącymi oczami? Powoli zbliża się ku Tobie, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Oczywiście na pewno nie pomyślisz, że chce się bawić, prawda? Pragniesz uciec. Jednak nie możesz. Strach Cię paraliżuje. Czujesz na sobie oddech bestii, a możesz jedynie przyglądać się jej poczynaniom. Najważniejsze to nie sprowokować jej do ataku. Tak, stój spokojnie... Pozwól wilkowi poznać Twój zapach. Och, nie odchodzi? Usiadł przy Twoich nogach. Jesteś jego więźniem. Więźniem własnego strachu, a on jedynie jest wizualnym jego odniesiem. Wilk naprawdę jest Twoim strachem. W okół Ciebie zawsze czai się tysiące wilków, nawet jeśli ich nie widzisz.
                Jednym z wilków, lub klatek, w których nawet wilk jest bezbronny, jest hierarchia. Zasady stworzone bez logiki. Musisz robić to, co do Ciebie należy, tylko dlatego, że urodziłeś się właśnie tu i teraz. Więc mimo, iż chcesz wyć, musisz szczekać i podawać patyk. Lub też, mimo bycia maleństwem wobec ogromnego świata, musisz drżącym głosem wydawać rozkazy wilkowi, choć wiesz, że może Cię rozszarpać i chcesz jedynie, by był jak najdalej od Ciebie.
                Wilki wyczuwają strach, pamiętaj o tym. Im bardziej chcesz, by odeszły, tym szybciej się zbliżają. I choć drżysz z lęku, wilk łasi się do Ciebie. Jednak wiesz, że nie liże Twych dłoni z sympatii. On sprawdza czy będziesz smacznym obiadem. Czujesz gorąc jego oddechu, a on zapach Twego strachu. Chcesz, by odszedł, lecz on kładzie się na Twych kolanach. Jeśli nie stanie się Twym psem, Ty staniesz się jego ofiarą.
                I tak też było z nimi. Arystokrata pragnął, by ten dziwny, nowy sługa był jak najdalej od niego. Błogosławił sen, gdy był sam, w próżni, bez obowiązków, spokojny. Jednak w pewnym momencie światło słońca uderzyło w jego powieki. Nieznajomy głos zaczął budzić go ze snu. Otworzył oczy i zaczął szukać okularów, gdy zostały mu one założone na nos przez jasne dłonie, których nie znał.
- Budzimy się, paniczu, budzimy – szkarłatne oczy połyskiwały rozbawieniem. Jak długo patrzył na jego uśpioną twarz? Czy zapamiętał jakikolwiek ośmieszający szczegół. – Jak się tak nie denerwujesz to masz nawet słodki wyraz twarzy. O, to Twoje zdziwienie też jest rozczulające – albinos zaśmiał się cicho i zmierzwił włosy arystokraty.
- Zostaw! Nie dotykaj mnie! – młodzieniec odskoczył jak oparzony. – Wyjdź... Muszę się ubrać, przygotować do przeżycia kolejnego dnia... A przy Tobie zwłaszcza psychicznie...
- A czy was nie ubierają wasi słudzy? No już, już, maleńki, pokaż no wujciowi co się tam kryje – zaśmiał się szyderczo i złapał go za ubranie, lecz wtedy zobaczył jak on drży. – Ej, ej... Spokojnie... – puścił go. – Nie martw się, nie chciałem Ci nic zrobić – pogłaskał go delikatnie po głowie, lecz młodzieniec odepchnął jego dłoń. Wyszedł więc z pomieszczenia. Nie chciał go przepraszać, choć nieco żałował tego, jak ogromny strach ujrzał w jego oczach. Czy on coś ukrywał? Jakąś tajemnicę, której nikt nie powinien znać? Nie chciał się nad tym zastanawiać. Czekał na niego, aż ten wyjdzie ze swego pokoju.
                Cały dzień spędzili razem. Albinos starał się być jak najbardziej nadgorliwy, by z jednej strony za więcej pracy szybciej spłacić dług, a z drugiej, by zdenerwować młodzieńca. Przed wyjściem zakładał mu płaszcz, nawet sznurował buty, co nieco rozśmieszało resztę służby, wycierał mu usta po jedzeniu, zupełnie jakby jego panicz był maleńkim dzieckiem. I to nieco denerwowało samego młodzieńca. Jednak z drugiej strony ciągle miał kogoś obok siebie. Kogoś kto denerwuje trochę jak starszy brat, robi z Ciebie dziecko, ale nie pozwoli nikomu Cię skrzywdzić. Zastanawiał się czy dla swojego brata też był taki. Podobno był on bardzo poważny, dojrzalszy niż mówiłby to jego wiek. Być może nie pozwalał się sobą opiekować. Tak więc teraz albinos przelewał tę troskę na niego. Jednocześnie go denerwując, ale też czasem rozczulając. Młodzieniec zastanawiał się, czy on by mu pomógł, gdyby stała mu się krzywda. Nie chciał tego sprawdzać, nie miał co do tego żadnej pewności. Ledwie się znali, byli sobie wrodzy, więc też nie było żadnego powodu, by to zrobił.
                Wkrótce nadszedł wieczór. Albinos jakiś czas żartował, że może powinien pomóc młodzieńcowi się umyć, jednak już wiedział, że to nie wchodzi w grę. Pozwolił więc mu, by zrobił to sam. W tym czasie zrobił to samo. Miał już do tego prawo, skoro podlegał tylko jemu i bezpośrednio jemu na mocy umowy zawartej między ich rodzinami. Jednak w pewien sposób nie mógł zasnąć. Czuł, jakby zapomniał zrobić czegoś bardzo, bardzo ważnego.  Tysiące razy rozmyślał nad tym, co tego dnia zrobił, a co miał i chciał zrobić. Nie znalazł żadnych nieścisłości w wydarzeniach. Jednak, gdy zamknął oczy, przypomniał sobie, że gdy jego brat był mały mówił mu „dobranoc” i przykrywał kołdrą. Nieco uśmiechnął się na to wspomnienie, jednak nie wiedział, co miało ono wspólnego z tym dniem. Po chwili jednak zrozumiał. Swą nadgorliwością tak naprawdę zamiast zdenerwować arystokratę, to przywołał wspomnienia o dzieciństwie własnego brata. W końcu wtedy robił to samo. Wiązał mu buty, zakładał płaszcz. Więc może teraz, by dopełnić obrazu, powinien powiedzieć „dobranoc” swemu paniczowi? Zaśmiał się na myśl o tym, ale pomyślał, że reakcja młodzieńca mogłaby być całkiem zabawna.
                Cichutko więc przeszedł do jego pokoju i otworzył powolutku drzwi. I wtedy ujrzał go, drżącego, chyba z powodu koszmaru i tulącego kurczowo nieco zwiniętą kołdrę. Podszedł szybko do niego i położył dłoń na jego czole. Było rozpalone, jakby miał gorączkę. Delikatnie zaczął go szturchać, powtarzając, by się obudził. Zobaczył łzy w jego oczach, gdy tylko je otworzył.
- Co robisz w moim pokoju?! – młodzieniec odskoczył na drugi kraniec łóżka, otulając się kołdrą.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię... Martwiłem się tylko i przyszedłem, a Ty chyba miałeś koszmar... – albinos kompletnie nie przypominał tego denerwującego i roześmianego siebie, którym był przez cały dzień. Teraz naprawdę wyglądał jak miły, starszy brat.
- Koszmar... Tak, koszmar... Ale gorszy zobaczyłem po przebudzeniu – młodzieniec również był dużo spokojniejszy i sympatyczniejszy niż za dnia.
- Połóż się spokojnie, przykryj, posiedzę przy Tobie i nic Ci się nie stanie. Śpij i się niczego nie bój, w razie czego to nie pozwolę Ci zrobić krzywdy – albinos wprawnym ruchem poprawił poduszki, by młodzieniec mógł spać wygodnie. Zupełnie, jakby to był już odruch.
- Czemu to robisz...? Traktujesz mnie jakbym był Twoim młodszym bratem... Ale przecież wiesz, że tak nie jest.
- Brata pod ręką nie ma, a Ty też się śmiesznie denerwujesz. To już, kładziemy się – poklepał poduszki. – Bo zaraz sam Cię położę.
- Tęsknisz za nim? Po jednym dniu? Aż tak bardzo go kochasz? Ale ja nie jestem nim, więc po prostu się do mnie nie przywiązuj. Stąd też odejdziesz. A potem on dorośnie, rozejdziecie się. Nie możesz tak łatwo uznawać, że coś jest niezmienne.
- Nie uznaję tak. Ale po prostu robię to, co chcę, a chcę, by ludzie w okół śmiesznie się denerwowali i uśmiechali, gdy tylko mają na to ochotę. A Ty udajesz, że jesteś doskonały. Zawsze spokojny, opanowany. A ja chcę zobaczyć Twój gniew, Twą radość...
- Gniew zobaczysz jak stąd zaraz nie wyjdziesz, a radość jak będziesz wyjeżdżał – młodzieniec wydawał się jednak być nieco rozbawiony. A wtedy albinos złapał go mocno i położył na łóżku. Było to nieco przerażające. Przez chwilę myślał, że chce mu coś zrobić, ale wtedy on po prostu przykrył go kołdrą.
- Nie gadaj, tylko śpij, młody – nieświadomie zwrócił się do niego tak, jak do swego brata. – Znaczy się, paniczyku – poprawił z rumieńcem na twarzy.
- Ach tak? To może jeszcze opowiesz mi bajkę? – arystokrata zaśmiał się cicho. Nie spodziewał się, że zaraz zostanie przykryty aż pod brodę i usłyszy bajkę o Czerwonym Kapturku. A raczej jej jakąś dziwną wersję, w której Kapturek miała w koszyku kiełbasę i piwo, a szła do dziadka... Cóż, jednak bajka to bajka. Młodzieniec zasnął spokojnie, a wtedy albinos pogłaskał go po głowie i z cichym ziewnięciem wrócił do pokoju. Dopiero wtedy poczuł, że jego dzień jest kompletny i mógł pójść spać.

6 komentarzy:

  1. O boru, boru, boru. Za dużo słodyczy jak na jeden dzień. To takie przesłodkie. Tylko czemu cały czas przed oczami miałam małego Austrię? Awww, to jest tak urocze, że nie mogę.
    Oh, a w The Path wilkiem jest coś co w danym wieku stanowi największy strach, bądź też jakaś zakazana rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogłam się powstrzymać przed myśleniem o Austrii wielkości nogi od stołu XD Słodki, czyż nie?
      I wiem, kiciu. Dlatego malutka, która widzi świat taki, jakim jest, bez dodatkowych wymysłów boi się Wilka jako zwierzęcia, które może ją rozszarpać, a ta najstarsza, która widzi w zasadach zniewolenie, boi się Wilka jako mężczyzny, który może ją omamić tak, że skończy przynosząc mu obiadek zamiast spełniając swe marzenia.

      Usuń
    2. Bardzo słodki. *_*
      O, zostały mi jeszcze trzy Kapturki do przeprowadzenia, więc opowiem Ci jak się kończy gra~<3

      Usuń
    3. Zagramy kiedyś razem? Na co masz grę?

      Usuń
    4. Akurat The Path jest tylko na Złomka. *WTF, komputer też ma imię. Czas się leczyć.*

      Usuń
    5. Na moim debilu nie pójdzie bo nie ma pyska, a z internetu nie działa...

      Usuń