Translate

piątek, 3 maja 2013

Historia poza tematem numer osiemdziesiąt cztery: Gdy założysz smycz wilkowi - Część druga.

Czy bogatym jest ten, który mając pieniądze nie zna miłości? Czy biednym jest ten, który nie mając pieniędzy miłości zna smak? I co tak naprawdę jest pułapką tego świata? I kto uratuje dzieci przed wilkami?

Gdy założysz smycz wilkowi
Część II

                Kto jest drapieżnikiem, a kto ofiarą, gdy nie wiadomo jakie są sidła? Mogą one być wszystkim... To może być praca, na którą poświęcamy całe swe życie, niespełniona miłość, która odbiera nam marzenia, czy też tysiące obowiązków, które musimy co dzień wypełniać, nasza rutyna. Lecz czy zmiany też nas nie niszczą? Gdy przyzwyczajeni do konkretnego porządku, nagle miotamy się w nowym układzie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Czy więc może cały świat jest sidłami? Uwalniając się z jednych, wpadamy do drugich. Cały świat jest lasem, pełnym Wilków, Kapturków i sideł. Tylko ostatnimi czasy zabrakło Łowczych...
                Nadszedł czas, by spotkały się dwa przeciwieństwa. Dwa odbicia, pojawiające się na polach szklanej szachownicy. Czerń i biel, choć przeciwne, są tak sobie podobne i tak bliskie. Biel jest brakiem kolorów na czystej kartce. Czerń jest brakiem światła wśród bezkresnej nocy. Lecz biel wydaje się być jasna, piękna, a czerń przerażająca i pusta. Obaj są naprawdę tacy sami, miotają się w sidłach tego świata, choć uważają, że różnią się tak bardzo. Nikt nie widzi w nich podobieństw, lecz naprawdę są tą samą figurą na szachownicy, nie można rozpoznać jaj koloru w ostrym świetle słońca, a jej odbicia na białym i czarnym polu są diametralnie odmienne.
                Młody mężczyzna bez ostrzeżenia wbiegł do wielkiej posiadłości, zmierzając, ku nieznanemu sobie z położenia pokoju dziedzica. Biegł przed siebie, wyrywając się, próbującej go schwytać służbie, aż jednak został pojmany i rzucony na kolana. Krzyczał, że musi szybko rozprawić się z „paniczykiem”, jak to raczył nazwać dziedzica. Młodzieniec, zwabiony krzykami, ukazał się na szczycie schodów. Delikatną, wręcz porcelanową dłoń ułożył na barierce i spoglądał ku przedstawieniu.
- Jeśli ja jestem, jak to ująłeś „paniczykiem”, to Ty zapewne jesteś... jak wy to mówicie... „Sługusem”, prawda? Och tak, na pewno tak... Wiem, kim jesteś, wiem, po co tu jesteś. Wierz mi, też wolałbym, by Ciebie tu nie było. Wprowadzasz zamęt, niepotrzebnie hałasujesz. Nie dziwię się, że to Ciebie nam oddali, zamiast Twojego brata... Zwykle to najmłodsze dziecko idzie na służbę w takich sytuacjach, prawda? A wiesz czemu Ty tu przyszedłeś? Bo byłeś jedynie problemem – młodzieniec podszedł do albinosa i ukucnął, by patrzeć mu w oczy, gdy ten wciąż był zmuszony do przyklęku. – Ale wiedz jedno... Sprawię, że gdy dług już będzie spłacony, a Ty wrócisz do domu, będą żałować, że to nie Tobie powierzyli przyszłość... Nauczę Cię wszystkiego, sprawię, że będziesz lepszy od swego brata, rozumiesz? – dziedzic wydał polecenie puszczenia młodzieńca.
- Pewnie robisz to tylko po to, by jak najwięcej zyskać. Chcesz pokazać jaki jesteś wspaniały i miłosierny, a naprawdę zrobić ze mnie narzędzie. Wiem, jak potem będą o tym wszystkim mówić. Będą myśleć, że w moim domu nie potrafią nawet dziecka wychować, skoro pojawił się ktoś taki jak ja, a Twój dom uznają za wspaniały, jeśli mnie „naprostuje”. Nie dam się zmienić. Ale nie martw się, spłacę dług najszybciej jak będzie to możliwe i odejdę od Ciebie – albinos wstał i patrzył na niego z góry, będąc wyższym od niego prawie o głowę. Nie patrzył mu w oczy. Nie mógłby mówić tych słów, gdy widział te duże, smutne i ukryte za szkłami okularów oczy, które wiecznie wyglądały, jakby ich właściciel miał się rozpłakać. Widział siłę bijącą od bladego oblicza i refleksy światła odbite w okularach. Oczy jednak były puste i pozbawione nadziei.
- Nie powinien Cię obchodzić powód mych działań, lecz jego skutek. Chcę, byś po powrocie do domu nie był już więcej dla nikogo problemem. Nie masz prawa więc mnie osądzać, skoro teraz stoisz tu przede mną w tej właśnie sytuacji. Może nigdy nie będziemy sobie równi, ale nie chcę patrzeć na Ciebie z góry. I Ty też nie powinieneś – arystokrata spojrzał mimo wszystko, w czerwone oczy młodzieńca. Były pełne światła, niczym oczy bestii ukrytej w gąszczu. Jasne włosy, niczym te należące do starca, nie pasowały do silnej sylwetki mężczyzny. Wydawał się być dziecięciem diabła, lub nim samym. Światło zapewne raziło jego delikatne oczy, źrenice były mocno zwężone, niczym u kota gotowego do ataku. Wydawał się być przerażający, lecz jednocześnie bezbronny. Młodzieniec wiedział, że osobie przed nim nie wolno przebywać długo na słońcu. Wystarczyłoby nakazać mu pracować w ogrodzie, by zadać mu torturę i patrzeć jak schodzi z niego poparzona skóra, gdy inni mieli jedynie lekką opaleniznę. Ale on nie był taki, nie chciał, by ktokolwiek cierpiał. Spojrzał na dłonie mężczyzny. Wydawały się być szorstkie i silne. Bał się ich. Wiedział, że gdyby chciał, mógłby go uderzyć z ogromną siłą. Miał jednak nadzieję, że nigdy tego nie zrobi.
- Dobrze, dobrze. Jeśli tak bardzo chcesz podjąć się niemożliwego to proszę bardzo. Tylko pamiętaj. Jeśli nas obu wywieziono gdzieś bardzo, bardzo daleko... To który by przeżył? Jesteś zbyt pewien swej pozycji. Jeśli jednak straciłbyś pieniądze, straciłbyś wszystko. Ja mam coś więcej niż one. Powiedz mi... Kiedy ostatnio rozmawiałeś z rodziną o czymś innym niż interesy? – odpowiedzią na te słowa była nieco poddenerwowana twarz arystokraty. – Właśnie, nie pamiętasz już. A ja z moim bratem ostatnio rozmawiałem o modelach samolotów. Nie, nie o ich cenie. O tym jak latają i o tym jak wspaniały model kupię mu na urodziny, gdy już będę miał więcej pieniędzy. Ty mógłbyś dostawać takie modele codziennie. Ale powiedz... Czy dostajesz rzeczy, o których marzysz? Zapewne tylko to, co „wypada” dać komuś takiemu. Zapewne masz wiele niepotrzebnych rzeczy, typu papierośnic, choć widać po Tobie, że ich nigdy nie użyjesz. Ale ludzie tego nie wiedzą i zapewne dają Ci tysiące takich rzeczy. A powiedz... Co chciałbyś dostać? Dostałeś to kiedykolwiek? – albinos najwyraźniej dobrze się bawił, szydząc z materialnego bogactwa i rodzinnej biedy arystokraty.
- Kota – powiedział nagle młodzieniec. – Zawsze chciałem dostać kota. Ale zawsze słyszałem, że koty są od tego, by na wsi łapać myszy w spichlerzach, a nie biegać po posiadłościach. Więc dostawałem dziwne zwierzęta. Oswojone papugi, które potrafiły czasem powiedzieć więcej ode mnie, gdy byłem mniejszy od ich klatki... Dziwne, dzikie zwierzęta, które wciąż mnie straszyły i uciekały... A z kotem nie mogłem się nawet pobawić, bo były „brudne” i nie wolno mi było ich dotykać. To chciałeś usłyszeć? Po co Ci ta wiedza? Ty teraz nie możesz dać bratu prezentu, a myślisz o mnie? Nie rozśmieszaj mnie. Chodź, powiem Ci jakie będą Twoje obowiązki – dziedzic ruszył przed siebie ku schodom, a za nim poszedł albinos. Zebrana służba stała jakiś czas w bezruchu i szoku, pamiętając słowa swego panicza. Nigdy go takiego nie widzieli. Zwykle był zamknięty w sobie, cichy, odległy, jakby nie należał do tego świata. A teraz nagle się ożywił, dzięki temu nieokrzesanemu, dumnemu młodzieńcowi.
                Arystokrata zaprowadził młodzieńca do dość dużego, jednak wciąż małego w porównaniu z innymi, pokoju. Powiedział mu, że od dziś będzie tu mieszkał. Powiedział mu również, że ustalono, iż ma być jego osobistym sługą, jednak on woli, by nie zbliżał się zbytnio do niego. Opowiedział mu o tym, jak ma wyglądać dzień w posiadłości, co należy zrobić, w czym może pomagać, by szybciej spłacić dług. Wciąż powtarzał jednak, by zbliżał się do niego jak najrzadziej. Jednak albinos miał inne plany. Postanowił nieco zmienić jego rutynę, skoro już tutaj jest. A skoro i on wydawał się chcieć zmienić jego... To wszystko było na jak najlepszej ku temu drodze. Gdy nadszedł wieczór, wszystko odbyło się zgodnie ze starym zwyczajem i wszyscy udali się na spoczynek. Jednak ci dwaj wciąż myśleli o tym, jak wiele może się wkrótce zmienić. I jak wiele mogą zmienić oni sami.

4 komentarze:

  1. *Wali głową w biurko* Totalny jełop, bałwan ze mnie. Możesz mi z młotka przywalić, albo coś na pamięć kupić.
    Te opisy są urocze~<3 Ogólnie całość jest słodka. To napewno będzie mniej schizowe niż PruAusy moje i cioci. XD Ostatnio mnie ten paring prześladuje, ale i tak to moje OTP. XD
    Przeeepraszam. ; ;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś strasznie słodka, jak pięcioletnie dziecko^^ *wyobraża sobie pięcioletniego Prusy w białej sukience* Mój mózg jest dziwny...
      Mi ostatnio ciągle Prusy chodzi po głowie i wszystko się z nim kojarzy... Nawet zaczęłam się śmiać jak zobaczyłam obok siebie lody śmietankowe i wymieszane z nimi truskawkowe... W odpowiednim układzie byłoby lepsze skojarzenie, ale się roztopiły XD

      Usuń
    2. *Wyobraziła sobie Prusy w sukience Menmy* Kiedyś uszyję tą jej sukienkę i zrobię taki cosplay Prusaka... Kiedyś. XD Nie, Twój mózg jest całkiem normalny~<3

      Usuń
    3. To będzie piękne^^ *tuli*

      Usuń