Translate

piątek, 31 maja 2013

Historia poza tematem numer sto dziesięć: Ten, który skrywa zbyt wiele - Część szesnasta.

Czy spotkanie może przynieść więcej smutku niż rozłąka? Na prośbę pewnej pięknej pani - pojawia się Ameryka.

Ten, który skrywa zbyt wiele
Część XVI

                Rozpoczęły się dni pełne wyczekiwania i nadziei. Mimo iż były tak sobie podobne, to każdy z nich przynosił nowe przemyślenia. Co rano wszystkich budził mały Matt, który chciał być samodzielny i zrobić śniadanie. Zwykle kończyło się to wypadnięciem czegoś z maleńkich rączek, lub oparzeniem się. Jednak jeśli już zrobił coś do końca, było to wręcz wspaniałe. Maluszek miał wspaniały talent do gotowania, głównie naleśników. Robił wszystko w swoim tempie, uważnie i dokładnie, więc każda rzecz przez niego zrobiona była wręcz idealna. Gdy tylko śniadanie było gotowe budził resztę domowników, mimo, że ich budziki często były nastawione na nieco późniejsze godziny. Zawsze się usprawiedliwiał tym, że bał się, że się spóźnią, jeśli nie zjedzą teraz śniadania. A oni szli za nim do kuchni i zawsze musieli zjeść bardzo dużo naleśników. Pozwalano małemu gotować, bo był bardzo odpowiedzialny, więc nie było zagrożenia, że zrobi sobie krzywdę. Poza tym zawsze robił to, gdy inni spali, więc nie było nawet jak go przypilnować, a skoro wszystko było dobrze, to nie trzeba było go karać. Później maluszek się mył i ubierał, bo jemu zajmowało to najdłużej. Za nim do łazienki wchodził jego brat, który czasem później szukał plastrów, jeśli się zbytnio spieszył, więc często pilnował go Arthur, który zajmował łazienkę w następnej kolejności. Dla dorosłych była osobna łazienka, choć teraz nieużywana, gdy byli w rozjazdach. Później rozdzeństwo szło do szkoły, a zielonooki, wciąż musząc odpoczywać, zajmował się czytaniem, czasem wyszywaniem, lub zasypiał na jeszcze kilka godzin. Później zaś sprzątał i robił zakupy. Gdy rodzeństwo wracało, starszy z nich robił obiad, a młodszy bawił się z zielonookim. Po obiedzie następował czas na spacer, a następnie na odrabianie lekcji, przepisywanie notatek i inne rzeczy tego typu. Również błękitnooki często dzwonił do rodziców, pytając o przebieg ich małego przedsięwzięcia i na razie otrzymywał odpowiedź, że nadal szukają tego małego skarbu. W czasie dnia nastawał również czas na przekąskę i popołudniową herbatę. Jako rozrywki często pojawiały się wspólne zabawy, często nieco pobudzające szare komórki. Lubili głównie kalambury czy inne tego typu rzeczy. Następnie należało zjeść kolację, wykąpać się i iść spać. Gdy najmłodszy już spał, starsi czasem rozmawiali szeptem o przyszłości. Lubili wymyślać dziwne scenariusze i śmiać się z ich nierealności. Zastanawiali się często, jaki byłby prawdziwy bieg wydarzeń, jeśli do końca byliby razem. Jednak nigdy nie myśleli o tym zbyt długo. Nie mogli, skoro tyle było jeszcze do zrobienia, a ich związek wciąż był tajemnicą.
                Nadszedł czas, gdy z, można to nazwać, poszukiwań, powrócili rodzice Francisa. Dowiedzieli się już, gdzie jest chłopczyk tak bardzo podobny do tego na zdjęciach, a nawet udało się dowiedzieć nieco o jego przeszłości. Byli wręcz na sto procent pewni, że to właśnie jego szukali z takim uporem. Powiedzieli o tym swoim dzieciom, jak i zielonookiemu, którego traktowali wręcz jak syna. A on był tak szczęśliwy, że nie potrafił tego wyrazić słowami. Pragnął ujrzeć od dawna utraconego brata. I niedługo miało się to stać. Dowiedział się, że na następny dzień wszyscy pojadą do miejsca, gdzie powinien być jego brat. On w pierwszej chwili zaczął się zastanawiać jaki prezent mu dać, by przypomniał sobie jak najlepsze chwile spędzone wspólnie. I właśnie wtedy zrozumiał jak mało ich było. On był ciągle zajęty, brata głównie karmił i pilnował jego nauki. Próbując sobie przypomnieć co lubi, jedynie wyobrażał go sobie, czytającego komiksy o superbohaterach. Czemu wiedział o nim tak mało? I czemu wcześniej nigdy się nad tym nie zastanowił? W ostateczności pomyślał, że kupi mu to, co lubią wszyscy chłopcy. Może jakąś grę, może zabawkę. Nie miał zbyt wiele pieniędzy, więc padło na pluszaka przypominającego nieco jakiegoś ptaka, od biedy można było go nazwać nawet orłem. Kolory były nieco nijakie, ale strasznie przypominały bielika amerykańskiego. Taki prezent pasował do dziecka, podziwiającego Amerykę, czyż nie? Ach, należało dodać do niego coś jeszcze... Więc popołudnie spędził Arthur szyjąc pelerynkę, którą następnie założył pluszakowi, by ten wyglądał jak bohater ulubionych komiksów jego brata. A gdy zapadła noc zasnął, tulac do siebie zabawkę, jakby była symbolem tego rozkrzyczanego dziecka.
                Rano wstał pierwszy, lecz w drodze do kuchni wyprzedził go chłopiec, którego obudziły jego kroki, a później wygonił go z kuchni, by samemu zrobić śniadanie. Cóż, chyba jego starania zostały odrzucone, zanim nawet je zaczął. Choć obserwowanie malca jak wspaniale sobie radzi było niezmiernie miłe. Zawsze marzył o tym, by jego brat mu pomagał, lecz on zwykle jedynie prosił o więcej jedzenia. Może teraz się zmienił? Gdy już wszyscy byli gotowi do wyjazdu jeszcze maluch spakował pozostałe naleśniki do pudełka, by zawieźć chłopcu. Ciągle dopytywał o niego Arthura, który mu o nim opowiadał. Chłopiec wydawał się być wyjątkowo podekscytowany. Wkrótce też znaleźli się na miejscu, wyjaśnili powód przyjazdu, pokazali wszelakie potrzebne dokumenty, by pozwolono im spotkać się z tym dzieckiem, a w końcu jedna z wychowawczyń zaprowadziła ich do pokoju, gdzie mieli czekać na spotkanie z nim. Arthur bardzo się denerwował, nie chciał, by jego brat pomyślał, że o nim zapomniał, a jednocześnie nie chciał zrobić jakiejś sceny tęsknoty. Nie wiedział co mu powiedzieć, ani co zrobić. Wkrótce go ujrzał.
- Alfred... – powiedział cicho i podszedł do niego. – Wybacz, że dopiero teraz, nie wiedziałem, jak mam Cię odnaleźć – podał chłopcu prezent, który dla niego przygotował. On go przyjął, ale chwilę później spojrzał na niego ze złością.

- Ty nie jesteś prawdziwym bratem! Prawdziwy brat nie pozwoliłby mnie zabrać! A jeśli już to znalazłby mnie od razu! Zawsze potrafiłeś sobie poradzić! Nie chcę takiego brata! – chłopiec rzucił pluszakiem w zielonookiego i patrzył na niego z wyrzutem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz