Translate

sobota, 18 maja 2013

Historia poza tematem numer dziewięćdziesiąt siedem: Ten, który skrywa zbyt wiele - Część trzecia.

Rozdzielenie może pokazać to, za czym naprawdę tęsknimy, to, co naprawdę kochamy. Nieco odbiegam od pomysłu Salut... Ale do niego kiedyś dojadę... Chociaż nie wiem już kiedy...

Ten, który skrywa zbyt wiele
Część III

                Nadszedł czas, który miał zadecydować o wszystkim. Błękitnooki był poddenerwowany i samotny, nie mogąc otrzymać jakichkolwiek informacji o bracie. Czuł się bezradny i bezsilny. Wiedział, że rozpoczął nową terapię, że już leki go uśpiły... I nic więcej. Nie wiedział czy coś się zmienia, czy na lepsze, czy na gorsze. Mógł jedynie biernie czekać. A nie było to coś, co ktokolwiek mógłby chcieć robić. W czasie wspólnych rozmów z przyjaciółmi był bardzo przygaszony, jedynie coraz mocniej tulił młodszego towarzysza, niczym maskotkę, w której próbował się ukryć. I tak też robił. Wdychał głęboko zapach jego włosów, rzadko kiedy się odzywając. Jego przyjaciele to rozumieli, nie wymagali od niego, by był równie radosny co dawniej, jednak nie chcieli pozwolić mu na podążenie w głąb otchłani rozpaczy. Jednak jakikolwiek kontakt z nim był bardzo utrudniony. Był cichy, zamyślony, zupełnie, jakby nie był sobą. Jednak był pewien sposób, by wszystko mu przekazać i jedna osoba, która ten sposób poznała doskonale.
                Szmaragdowe oczy spoglądały w szafirowe niebo. Niebo, zamknięte w innych oczach. Było już późno, gdy Arthur zapukał do drzwi Francisa. Tego dnia od razu po pracy udał się do jego domu, po drodze robiąc nieco zakupów w sklepie całodobowym. Nie było tego dużo, lecz mogło zamienić się w coś jadalnego i smacznego. Pomyślał, że skoro gdy on był smutny, błękitnooki przychodził do niego z jedzeniem, to i on powinien odwdzięczyć się w ten sam sposób. W końcu jego brat nigdy nie narzekał na jego kuchnię, więc może uda się jakoś pocieszyć przyjaciela, jeśli słowa do niego nie docierały. Francis otworzył drzwi już w piżamie, ale wciąż nie było w nim widać śladu snu. Wydawało się jakby dopiero się do niego szykował. Włosy były wilgotne, pachniały lawendowym szamponem, zapewne przed chwilą się kąpał. Uświadomił sobie, że to pierwszy raz, gdy to jego przyjaciel jest u niego w domu. Nie pytał czemu przyszedł tak późno, wiedział, czemu nie mógł przyjść wcześniej. Nie dziękował też za odwiedziny, wiedział, że są one teraz czymś całkowicie naturalnym. Wpuścił go do środka i zabrał od niego zakupy, kładąc je na szafce w kuchni. Wciąż nic nie mówił, zachowywał się, jakby to były ciche dni jakiegoś małżeństwa. Pozwalał przyjacielowi, by ten zachowywał się tu, jakby to był jego dom. Być może obaj tego potrzebowali. Domu, który dzielilby z kimś. Samotność zmieniła ich obu, a oni zmienili siebie nawzajem. Teraz potrzebowali siebie, by odgonić samotność. Na początku Francis ignorował wszelkie poczytania Arthura, jednak w pewnym momencie nagle wbiegł do kuchni, czując charakterystyczny zapach. Zobaczył go, nieco zamyślonego, wyraźnie smutnego, nie patrzącego w ogóle w stronę garnka, którego zawartość zaczęła czernieć. Błękitnooki szybko wyłączył gaz i potrząsnął swym przyjacielem.
- Ty chciałeś zabić siebie, mnie, czy nas obu na raz? – powiedział nagle, a gdy zobaczył niezrozumienie w zielonych oczach dokończył: - Prawie spaliłeś jedzenie, gaz został zalany, bo wykipiało... Prawie byś się udusił, a jeśli nawet nie, to to, co jest w garnku wykończyło by nas obu na amen. Uważaj bardziej jak robisz cokolwiek... – to był pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy błękitnooki przemówił.
- Przepraszam... Ja się zamyśliłem... Przypomniałem sobie, jak kiedyś gotowałem bratu... Przepraszam, teraz jeszcze mojego wspominam, gdy Twój... Przepraszam – zielonooki wydawał się być bardzo zakłopotany, nie wiedział dokładnie, co powinien powiedzieć. Na szczęście jego przyjaciel wiedział, co powinien teraz zrobić. Starszy chłopak mocno przytulił młodszego i zaczął delikatnie głaskać go po głowie. Czuł się jakby pocieszał brata, który dostał słabszą ocenę w szkole. Być może teraz kogoś takiego potrzebował. Kogoś, kto popełni mały błąd, by on mógł powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Właśnie... Potrzebował sytuacji, w której słowa „Wszystko w porządku” nie byłyby kłamstwem. Jakiś czas tulił młodszego, gdy uświadomił sobie, że od jakiegoś czasu w ogóle nie zachowywali się jak para, którą przecież już zdążyli zostać. Posmutniał, patrząc w wypełnione samotnością szmaragdowe oczy. Czuł, że go zawiódł. W końcu, po to starał się o niego, by dać mu swą miłość i obdarzyć go szczęściem. A teraz jedynie go martwił, zamykał się w sobie i zostawiał go samego, choć był tuż obok. Czuł się winny. Już chciał przeprosić, otworzył usta, gdy nagle poczuł delikatny pocałunek. Było to jedynie krótkie muśnięcie warg, jednak było to wszytko, czego w tym momencie potrzebował. Uśmiechnął się do siebie, patrząc na swojego zarumienionego chłopaka.
- Potrafisz być czasem strasznie słodki. Wiesz, jeśli nie chcesz robić takich rzeczy, to nie musisz. Wstydzisz się, prawda? Zawsze to ja zaczynałem – głaskał go delikatnie po głowie. – Spokojnie. Dziękuję, wiesz? Gdy ja tu się załamuję, Ty przeżyłeś coś o wiele gorszego, a potrafisz być teraz przy mnie i mnie pocieszać. Ktoś inny pewnie uznałby, że użalam się nad sobą... Ale Ty mnie rozumiesz. Czasem zazdroszczę Ci Twojej siły. Tego, że mimo wszystko potrafisz iść do przodu i jeszcze mnie za sobą ciągnąć.
- Ale to dzięki Tobie mogę iść... – powiedział nagle młodszy chłopak, patrząc w błękitne oczy. – To Ty sprawiłeś, że znów stanąłem na nogi. Więc, jeśli Ty nie będziesz mógł już iść, to ja wezmę Cię za rękę – z rumieńcem na twarzy delikatnie ujął jego dłoń.
- Tak? To teraz ja Cię pociągnę, o! – zaczął szybko iść w stronę swojego pokoju, ciągnąc za sobą zdezorientowanego przyjaciela. Po chwili usiadł na swoim łóżku, każąc mu zrobić to samo.
                Pokój był ogromny, a w środku znajdowało się dość duże łóżko. W okół widać było szafki, na których stały zarówno książki, jak i zabawki. Zupełnie jakby pokój należał jednocześnie do dorosłego i dziecka. Również poduszki na łóżku różniły się od siebie. Jedna była duża, biała, z wyhaftowaną na poszewce różą, a druga pełna była maleńkich listków, zapewne klonu.
- Mieszkam w tym pokoju z bratem... A raczej wciąż czekam aż wróci... Wiesz... To czasem boli. Zasypiać tutaj samemu. On jest jeszcze tak mały i bezbronny... Śpi ze mną, bo boi się samotności... A tam... Tam jest sam... Nie może nikogo przytulić... Nim wyjechał, dałem mu takiego strasznie dużego misia – pokazał na telefonie zdjęcie maleńkiego chłopca i dużo większego od niego pluszowego, białego niedźwiadka. – Strasznie mu się podobał. Ale wiesz co? Nigdy nie zaciągnął go do naszego łóżka. Odnosił go na noc na szafkę i nigdy nie tulił go, gdy byłem w pobliżu. Cały czas był przy mnie, misia trzymał za łapkę, tylko mnie ciągle obejmował... Rodzice mówili, że teraz nie można mu go zabrać choćby do kąpieli czy na badania... Strasznie płacze, gdy jest on daleko od niego. I śpi z nim, ciągle go tuli i nie puszcza... To prezent ode mnie... Jedyna rzecz związana ze mną, jaką ma przy sobie... Myślisz, że aż tak bardzo mnie kocha, że nie chce mnie opuścić? Choćbym był w formie takiego miśka? Może dlatego rodzice pytali mnie wtedy o zdanie... On chciał, bym to ja zadecydował. Zawsze słuchał tylko mnie... – z błękitnych oczu popłynęły łzy, a chłopak zasłonił twarz poduszką, na której były wyhaftowane listki.
- Jeśli tak jest, to na pewno nie chce, byś płakał – zielonooki głaskał go po głowie, zupełnie jak małe dziecko. – Na pewno niedługo wróci i znów będzie Cię tulił. To już tylko trochę... Na pewno już mu się poprawia, zobaczysz – chłopak uśmiechnął się blado, a wtedy, bardzo szybko, błękitnooki go pocałował. Jego usta były słone od spływających na nie łez, pocałunek był bardzo mocny, prawie brutalny.
- Zostań tu dziś na noc... – starszy chłopak mocno ścisnął jego ramiona, nie pozwalając mu się ruszyć. Szmaragdowe oczy rozszerzyły się w strachu. Nie wiedział, czego ma się teraz spodziewać. Czuł, że nie może tak po prostu odejść, że będzie to coś okropnego. Ale bał się tego, co w tym stanie błękitnooki może zrobić. Widział jak co chwilę zmieniał się jego nastrój. Wiedział, że jest to spowodowane bliskością rozpaczy. Miłe wspomnienia, powodujące uśmiech chwilę później sprowadzały łzy. Sam przez to przechodził, ale wtedy zawsze jego brat sprowadzał go do pionu, jakimś kolejnym wybrykiem. Ale teraz nie było tu nikogo poza nimi. Nie wiedział więc, co może się stać. Patrząc w błękitne, wypełnione smutkiem oczy, mógł jedynie skinąć głową. Nie potrafił wypowiedzieć słowa sprzeciwu.
                Jednak nie stało się nic, czego się obawiał. Na początku wydawało się, że wszystko ku temu dąży, gdy chłopak zaczął go delikatnie całować. Ale robił to tak, jak zawsze. Jakby nie chciał go spłoszyć. Potem nagle wstał i dał mu jedną ze swoich piżam. Powiedział, żeby się wykąpał i przebrał. Więc nie chciał zrobić mu krzywdy, chciał jedynie, by ta noc nie była wypełniona samotnością. Więc zielonooki spokojnie, ufając mu, zrobił to, co ten mu kazał. Niepewnie wszedł do pokoju, pilnując, by nieco zbyt duże, luźne ubranie, nie zsuneło się z niego. Czuł się nieco zawstydzony, gdy starszy chłopak na niego patrzył. Podszedł do niego i pozwolił się objąć. Wciąż nieco się bał, że humor błękitnookiego znów zmieni się diametralnie, jednak postanowił się uspokoić i nie przejmować niczym. Co ma się stać i tak jest nieuniknione, więc nie miał powodu, by zbytnio zawracać sobie tym głowę. Położył się obok niego w wielkim łóżku, a on przytulił go mocno. Czuł się bezpieczny i szczęśliwy, widząc jego delikatny uśmiech. Miał wrażenie, że teraz wszystko miało być już dobrze, że ich los zmierza ku poprawie. Poczuł spokojny oddech towarzysza, zrozumiał, że ten już śpi. Sam również wkrótce zasnął.

2 komentarze:

  1. Jakoś nie umiałam się wzruszyć. Ale to pewnie dlatego, że dalej jestem przymulona od snu.
    Piękne. Koniec słodki. Franca już, nie wpuści Brewki do kuchni. Jak kobieta wyganiająca męża z kuchni, teraz będzie.
    Przedmioty dane komuś bliskiemu, bardzo przypominają obdarowanemu dojącego, ale tylko jeśli są ze sobą mocno związani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś się rozpłakałam pisząc, więc różne dziwności są XD
      Będą jak stare, dobre małżeństwo XC Relacje Anglii i Francji przypominają mi kłótnie mojej cioci i wujka XD
      Masz rację. Gdy patrzysz na coś, możesz wyobrazić sobie moment, w którym dostajesz to od tej osoby. (I piękna literówka "dojącego"~<3)

      Usuń