Translate

sobota, 10 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto pięćdziesiąt osiem: Stanąć o własnych siłach - Część ósma.

Nadszedł czas, by stęskniony starszy brat przeczesał czarne włosy tego, którego wychował i na którego czekał tak długo. Ostatni z trójki przyjaciół odwiedza swój dom, przypominając sobie smak szczęścia.

Stanąć o własnych siłach
Część VIII

                Korzystając z wolnego czasu również czarnowłosy wybrał się do swego domu. Mimo iż na początku chciał zostać i nadal pracować samemu, gdy inni wzięli urlop świąteczny, okazało się, że również szef postanowił zamknąć sklep i udać się na odpoczynek. Tak więc w obliczu bezsilności wobec otaczającej go bezczynności i tęsknoty za tym, co pozostawało z dala od niego, postanowił spędzić kilka dni w swym prawdziwym domu, by odgonić samotność patrzenia w pojedynkę na szczęśliwe grupy ludzi.
                Siedząc w samolocie rozmyślał nad tym jak wesoła musi być teraz jego rodzina. Zapewne rzucają w siebie śnieżkami i lepią króliczki ze śniegu. Zapewne, gdy nadejdzie czas świąt, by nie nudzić się, gdy coraz więcej osób w kraju je obchodzi, będą razem puszczać sztuczne ognie i rozmawiać do świtu, jedząc to, co przygotują razem. Nieco tęsknił za widokiem całej rodziny zgromadzonej w kuchni, dzieci umorusanych mąką, próbujących podjadać niegotowe ciasto. Chciał znów usłyszeć głos swego przybranego brata, który wciąż musiał uspokajać tę gromadkę, jednak zawsze robił to z uśmiechem na ustach, a jego głos brzmiał niczym delikatny śmiech.
                Mimo iż trwało to dość długo wkrótce stał już przed swoim domem. Słyszał śmiech dzieci i uwagi brata, który starał się, by dom stał jeszcze następnego dnia w stanie niezmienionym. Czarnowłosy uśmiechnął się do siebie, rozumiejąc jak bardzo za tym tęsknił. Nie zdawał sobie z tego sprawy, zajęty wieloma sprawami, lecz gdy tylko usłyszał ich głosy, w jego oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Dawniej, gdy wciąż był w domu nie mógł znaleźć w nim samotności, spokoju. Czasem przeszkadzał mu hałas, więc gdy tylko wyjechał, czuł się nieco szczęśliwy w ciszy własnego, pustego mieszkania. Już nawet będąc długo w obcym miejscu był zajęty swymi sprawami, nie wracał, jeśli nie musiał, jedynie wakacje spędzał w domu, jednocześnie ciesząc się ze spotkania z rodziną i tęskniąc do spokoju. Zarówno w domu rodzinnym jak w swej samotności miał odmienną rzecz, którą się cieszył i za którą tęsknił będąc z dala od niej. Nigdy jednak nie myślał o tym, jaki to skarb, móc wrócić do rodziny. Pragnąc spokoju czuł się szczęśliwy z dala od hałasu, będąc indywidualistą, czuł się lepiej w samotności. Wracając do domu nie czuł tego, jak długo go tam nie było, zupełnie jakby wracał ze sklepu, a nie z obcego kraju. Dziwiło go powitanie, którym raczyła go rodzina, jakby był co najmniej cesarzem odwiedzającym wieś. Jednak w tym roku, słysząc opowiadania przyjaciół o ich rodzinach i opowiadając im o swej rodzinie, wspominał ją i zaczynał rozumieć jaka jest wspaniała. Teraz więc, mimo że nie było go relatywnie krótko, czuł jak jego serce bije weselej, reagując na śmiech ludzi wewnątrz domu. Niepewnie zapukał do drzwi, nieco jakby był gościem, a nie członkiem rodziny. Odetchnął głęboko i czekał, zastanawiając się czy w tym harmiderze ktokolwiek w domu mógł usłyszeć pukanie.
                Po chwili usłyszał kroki, które dobrze znał. Jego najstarszy brat szedł, by otworzyć drzwi, zupełnie nie spodziewając się, kogo za nimi zastanie. Nigdy nie wracał w czasie świąt, wiedział więc, że będzie stanowił niemałą niespodziankę dla swej rodziny. Mężczyzna, którego wygląd nie zmienił się od wielu lat, otworzył drzwi, trzymając w ręku woreczek z mąką. Wyszedł z kuchni nagle, myśląc, że to jedynie listonosz przynosi list od czarnowłosego, więc gdy otworzył drzwi i ujrzał jego samego z walizką w ręku, upuścił to, co trzymał i przytulił go nagle. Choć zawsze czarnowłosy uważał toza nieco bezsensowne i delikatnie go od siebie odsuwał to tym razem sam przytulił go delikatnie, a po chwili, gdy jedna z łez wzruszenia i w pewnym sensie poczucia winy, że nigdy nie rozumiał jaki posiadał skarb, spadła z jego policzka na ramię brata, objął go mocniej, uśmiechając się delikatnie.
- Co tu robisz? – zapytał nagle starszy mężczyzna. – Nigdy nie wracałeś zimą.
- W tym roku jest wyjątkowo sroga, przy was na pewno będzie mi o wiele cieplej – nie spadł nawet jeszcze śnieg, gdyż temperatura wciąż była zbyt wysoka jak na tę porę roku i ledwie dotykała zera stopni. Jednak mężczyzna zrozumiał, że najsroższa zima panowała w tym samotnym sercu czarnowłosego.
                Wkrótce obaj znaleźli się w ciepłej kuchni, a biały piesek dawniej adoptowany przez czarnowłosego zostawiał teraz równe białe ślady po wbiegnięciu w mąkę. Gromadka dzieci w wieku szkolnym otoczyła najstarszych z rodzeństwa. Niektórzy niedługo również mieli pójść na sudia śladami czarnowłosego, inni ledwie niedawno poznali swe pierwsze cyferki. Mimo różnicy wieku i płci dzieci, a także ich pochodzenia i charakteru, wszystkie były szczęśliwe pod opieką mężczyzny, który znalazł ich w najczarniejszych zakątkach ich krajów i wyrwał z piekła, by pokazać im czym jest raj. Mężczyzna znał język każdego z nich i uczył wszystkich języków, które znać powinni. Tak więc dom rozbrzmiewał mieszanką języków azjatyckich, gdy każde z dzieci używało języka swego pochodzenia i rozumiało każdy inny, nie musząc używać wspólnie jednego języka. Choć najczęściej słychać było język, którym posługiwał się najstarszy z nich, gdyż inne często lubiły go używać, lub był równie popularny tam, gdzie pierwszy raz ujrzały błękit nieba.
                Wkrótce cała gromadka hałasowała w kuchni, podając sobie składniki i razem gotując. Kilka rzeczy się zmarnowało, gdy wypadło z małych rączek, kilka zostało rzuconych w zabawie w małe buźki. Jednak ich śmiech był wciąż równie głośny, a szczęście wielkie, gdy tuliły najstarszych braci, brudząc ich ubrania ciastem czy innym tego typu specjałem. Mimo iż wszyscy byli umorusani to wciąż się śmiali, a część przygotowanego jedzenia zniknęła przed czasem w niewyjaśnionych okolicznościach, a brudne buzie oczywiście nie były powodem zniknięcia słodyczy. Dopiero teraz czarnowłosy rozumiał jak bardzo za tym wszystkim tęsknił, nie wiedząc, że ma tak blisko wszystko, czego mógłby pragnąć.

Gdy opowiadał o tym, co stało się w czasie jego nieobecności, widział zdziwienie na twarzy rodzeństwa. Żadne z nich nie przypuszczało, że ich brat mógłby się z kimś zaprzyjaźnić. Czy naprawdę był takim odludkiem, zamkniętym w sobie indywidualistą? Dopiero teraz zrozumiał wartość rodziny i poznał piękno przyjaźni. Zawsze uważał się za dorosłego, ale teraz dostrzegł, że był zagubiony niczym dziecko we mgle i nie znał rzeczy, które nie miały przed jego rodzeństwem żadnych tajemnic. Postanowił więc się zmienić, otworzyć na innych, nauczyć się korzystać ze szczęścia i uśmiechać szczerze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz