Translate

sobota, 10 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto pięćdziesiąt dziewięć: Stanąć o własnych siłach - Część ósma.

Powrót do jednego miejsca wiąże się z opuszczeniem innego. Dopiero po tej zmianie jesteśmy w stanie zrozumieć za czym naprawdę tęsknimy. Nasza trójka przyjaciół musi wiele zrozumieć, by wybrać odpowiednią drogę.

Stanąć o własnych siłach
Część IX

                Wszystko, co się rozpoczęło, musi się również skończyć, nie ma ucieczki od tego przeznaczenia. Wkrótce więc należało opuścić dawno nie widziane rodziny, by znów wrócić do tego, co stało się nową codziennością. Jednak nic nie jest na tym świecie łatwe, najtrudniejsze zaś są rozstania.
                Miodowe oczy spoglądały ze smutkiem w dwie pary oczu o barwie lodów pistacjowych i miętowych landrynek. Cała trójka siedziała w największym pokoju przy stole, starając się zjeść obiad. Jednak było to zbyt trudne, gdy nad nimi wciąż wisiała świadomość ponownej rozłąki. Teraz już rozumieli czym jest tęsknota i radość spotkania. Nie chcieli więc znów przeżywać nieuknionego bólu rozstania. Jednak nie było od niego ucieczki, a każda próba przyniosłaby tylko więcej strat niż pożytku. Jednak trzeba było pamiętać również o tym, że nastąpi kolejny powrót.
                Zielonooki mężczyzna starał się rozluźnić atmosferę i nieco się wygłupiał, by rozśmieszyć braci. W końcu to nie był dzień przed pogrzebem, lecz przed wyjazdem na kolejny semestr nauki. Mimo jego starań atmosfera jedynie zgęstniała, gdy starszy z braci się zdenerwował uznając, że mężczyzna kompletnie nie pojmuje jego uczuć w tej sytuacji. Młodszy zaś starał się opowiedzieć o tym co będą mogli robić, gdy tylko wróci to znowu we wakacje, próbował udawać, że pozostały czas jest tylko krótkim mgnieniem oka. Ostatecznie reszta nieco przyjęła ten sposób myślenia i nawet jego brat uśmiechnął się delikatnie.
                Wkrótce też cała trójka stała przed budynkiem lostniska. Pożegnanie nie było zbyt rzewne, mimo ich iczuciowych charakterów. Wszyscy wiedzieli dobrze, że każda łza przyciągnie za sobą następne, postanowili więc sztucznym uśmiechem przywołać prawdziwy. Obaj pozostający w kraju przytulili tego, który za chwilę miał ruszyć w podróż, powtarzali wiele razy, że ma o siebie dbać i nie zachorować, a on jedynie się uśmiechnął i zapewnił, że będzie stosował się do ich rad. Po około godzinie patrzył już z góry na tak dobrze znane mu miejsce.
                Nie tylko im przyszło się pożegnać. Błękitnooki patrzył w oczy brata, które były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Delikatnie przeczesał białe włosy w sposób jakiego nauczył się od swego przyjaciela. Miał nadzieję, że to nieco rozweseli jego nadopiekuńczego brata, który wydawał się być załamany zupełnie jakby to miało być ich ostatnie pożegnanie. Starszy z nich spojrzał na niego nieco zdziwiony, lecz po chwili uśmiechnął się delikatnie, będąc dumny ze swego brata, który zaczął zachowywać się nieco bardziej otwarcie. Młodszy brat był jedyną rodziną jaka została mu na tym świecie, nie chciał więc go stracić, a każda rozłąka bolała niczym rozżarzone ostrze wbijane w serce. Obaj jednak starali się zachować powagę, by nie rozckliwiać się zbytnio nad tym, co było nieuniknione.
                Dzień wyjazdu przypominał raczej przygotowanie do desantu. Starszy z braci ciągle wypytywał czy młodszy zabrał ze sobą wszystko, co wziąć powinien, zaś młodszy potwierdzał wskazując na zgodność zawartości walizki z listą przez niego sporządzoną. Na lotnisku również panował spokój. Starszy brat jedyie poklepał młodszego po ramieniu, mówiąc mu, że ma na siebie uważać i wprawić, by mógł być z niego dumny. Młodszy zaś zasalutował niczym żołnierz, co wywołało uśmiech na twarzy starszego. Wkrótce należało się rozstać, jednak oni wciąż zachowywali powagę. Jedynie, gdy samolot już był nad ziemią obaj spojrzeli w miejsca, gdzie powinni się wzajemnie znaleźć.
                Czarnowłosy miał pewne trudności z opuszczeniem rodzinnego domu. Te trudności były liczne i tuliły się do niego, nie pozwalając ruszyć się poza pokój. Starał się uspokoić nieco mniejsze i większe stworzonka płaczące, jak i również starszego brata, który wydawał się być załamany jak matka zmuszona do oddania dziecka. Powoli udało się nieco uspokoić płaczący chórek, który nie chciał wypuścić czarnowłosego z objęć. Dużo czasu minęło nim dzieci w końcu zaakceptowały fakt, iż ich brat musi opuścić po raz kolejny dom rodzinny. Najstarszy z braci dał wyjeżdżającemu prezent, którego nie mógłby dać mu później, gdyż nie miał jak pójść z nim na lotnisko przez konieczność  opieki nad najmłodszymi członkami rodziny. Gdy dzieci już zasnęły najstarsi bracia długo rozmawiali o tym, co może przynieść przyszłość i o tym, czego powinni się spodziewać i pragnąć. Wkrótce i oni udali się na spoczynek.
                Następnego dnia czarnowłosy był samotny na lotnisku pełnym obcych ludzi. Wiedział dobrze jak wielu ludzi będzie za nim tęsknić, lecz nie widząc żadnej znajomej twarzy czuł się nieswojo. Choć przeżywał to już wiele razy, tego dnia nie było mu to obojętne. Powoli udał się w stronę samolotu ze świadomością, iż znów kilka miesięcy będzie z dala od domu i rodziny. Gdy już samolot był w powietrzu i przelatywał nad jego domem, spojrzał przez okno w dół. Nie wiedział, że jego rodzeństwo na widok samolotu zaczęło machać w jego stronę, nieświadome, że i tak nie będzie w stanie tego zobaczyć.
                Należy wrócić do codzienności jak najszybciej, by nie rozdrapywać ran pożegnania. Wkrótce więc cała trójka znów kontynuowała naukę i powróciła do wspólnej pracy. Gdy się ujrzęli, zrozumieli, że w tym miejscu to oni muszą być swoją rodziną, by nie tęsknić za domem. Na nowo spędzali każdy skrawek czasu na wspólnych rozmowach, opowiadając sobie, co się wydarzyło przez czas rozłąki. Każdy z nich rozumiał jaki skarb miał w domu rodzinnym i jaki miał teraz tuż obok siebie. Zawsze gdzieś jest ktoś za kim będziemy tęsknić, gdy tylko się od niego oddalimy. Choćbyśmy mieli w okół siebie miliony przyjaciół, będziemy tęsknić za jednym, który jest choć kawałek dalej. Trzymając dłonie dwojga przyjaciół będziemy płakać nie mogąc ująć dłoni trzeciego z nich. Tak więc i ta trójka musiała zrozumieć, że musza skupić się na radości czerpanej ze wspólnego spędzania czasu, by nie zatracić się w tęsknocie za domem. Każdy dzień więc był wypełniony tysiącami obowiązków i wspólnych rozmów w każdym możliwym momencie, by nie zezwolić sobie na pozostawienie czasu dla rozmyślań i tęsknoty. Choć zbyt długie noce nie chciały czasem ułaskawić snem, a obcy sufit pokazywał cierpienie samotności, postanowili sprawić, że ich rodziny będą z nich dumne. Cel w życiu pozwalał przetrwać dni na drodze do jego realizacji, tak jak wytrwałość pozwala iść mimo tysięcy kamieni na ścieżce.

                Wkrótce miał nastąpić czas próby dla ich siły psychicznej. Egzaminy zimowe zbliżały się wielkimi krokami. Jak wiele poświęcą i w jakim celu? Zrezygnują ze wspólnego czasu, by wspiąć się na wyżyny nauki, czy to ją odłożą na drugi plan, by móc widzieć siebie nawzajem? Spotkania przyjaciół czy duma rodziny... Wybór wydawał się tak prosty, że jednocześnie zbyt trudny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz