Translate

środa, 14 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto sześćdziesiąt dwa: Stanąć o własnych siłach - Część dwunasta.

Przyjaciele żegnają się i rozjeżdżają do swych domów. Co myślą o tym, co przeżyli w ciągu tego roku?

Stanąć o własnych siłach
Część XII

                Cała trójka niepewnie patrzyła w przyszłość, która znów miała się zmienić. Wiedzieli, że powinni się cieszyć, iż niedługo znów ujrzą swe rodziny i wciąż opowiadali sobie wzajemnie o tym, co czeka ich w domach, lecz mieli przed oczami wizję rozstania z przyjaciółmi i powrotu do domu. Czarnowłosy powoli starał się o wykupienie mieszkania, które zajmował w tym mieście, na własność, jednak wciąż jedynie je wynajmował tak więc nawet on opuszczał to miejsce, by oszczędzić te dwa miesiące płacenia rachunków. Jednocześnie również i on chciał znów ujrzeć twarze swego rodzeństwa. Żadne z nich więc nie miało powodu, by zostać w tym mieście innego niż oni nawzajem, a również nie mogli tu zostać i mieli tysiące powodów, by wrócić do domów. Czemu więc, mimo uśmiechu, oczy ich były nieco zeszklone?
                Miodowe oczy spoglądały na stos kartek zapełnionych portretami przyjaciół. Chłopiec chciał, by to były pamiątki ich wspólnych dni, które miały niedługo być przerwane. Czemu nie były to jedynie zdjęcia? Zdjęcia były zbyt... sztuczne, mechaniczne. Nie miały w sobie tej duszy, miłości, którą miały obrazy. Zdjęcie możesz zrobić każdemu, pstryknąć aparatem w publicznym miejscu i zapisać na nim tysiące obcych twarzy. Więc jaką wartość ma twarz ze zdjęcia? W czym jest lepsza od tysięcy innych? Lecz, gdy sadzasz przed sobą tę jedną jedynie osobę i wpatrując się w nią przelewasz jej piękno na kartkę delikatnymi pociągnięciami ołówka czy też pędzla, ta osoba pozostaje nie tylko na kartce, ale również w Twej pamięci, podtrzymując ogień w Twym sercu. Możesz nie znać twarzy osób, które pojawiają się na Twych zdjęciach. Ilu z nich pojawiło się na nich jedynie przypadkiem, wchodząc w kadr? Lecz nigdy nie zapomnisz twarzy z portretu, który stworzyłeś. Nie możesz namalować kogoś nieświadomie, nie wiedząc kim jest. Jednak, najważniejszy jest obraz jaki masz w swym sercu, niezależnie do czego jesteś zdolny, co możesz czy co potrafisz, jesteś w stanie kochać i stworzyć najpiękniejszy na świecie obraz, który ujrzysz tylko Ty, nawet jeśli nie możesz zobaczyć niczego innego. Chłopiec nie wiedział, jak bardzo ważne staną się kiedyś dla niego te obrazy, dowody na to, że jego dłonie potrafiły stworzyć piękno. Jednak wiedział, że nigdy nie przestanie kochać tego, co najwspanialsze.
                Chłopiec kochał swych przyjaciół, swą rodzinę, każdego z nich tak samo, całym swym sercem. Kochał zagniewane oblicze swego brata, gdy ten wciąż się denerwował na niego za jego gapiostwo. Kochał uśmiech młodego mężczyzny, który chciał zawsze sprawić, by tenże brat był nieco weselszy. Tak samo kochał jasne oczy i włosy wysokiego mężczyzny, który próbował się nim opiekować i nauczyć go nieco odpowiedzialność, jak też kochał ciemne spojrzenie czarnowłosego młodzieńca, który uczył go opisywać piękno słowami godnymi podziwu. Kochał swą codzienność, zmiany, rutynę, niespodzianki. Kochał cały świat, zapach każdego z kwiatów rosnących w znanych i nieznanych mu ogrodach. Dlatego zawsze był szczęśliwy, nawet, gdy coś mu nie wychodziło, gdy czegoś nie potrafił. Nie poddawał się, wiedząc, że świat ma w sobie jeszcze wiele nieznanych mu rzeczy, które również mogły go zachwycić. Chciał w końcu poznać kogoś, kogo mógłby pokochać tak, jak kochają ci ludzie, którzy idą razem za ręce. Nie wiedział, że zna już taką osobę, jednak wkrótce miał to zrozumieć.
                Wysoki mężczyzna jak co dzień rano układał swe włosy, by nie wpadały mu w oczy. Był obserwatorem, musiał widzieć każdą rzecz, jaka tylko przewinęła się w okół niego. Nie potrafił zrozumieć niczego, czego nie mógł zobaczyć i opisać. Nie mógł więc pojąć uczuć, lecz wiedział dobrze, że uszczęśliwia go uśmiech tych, których miał tak blisko siebie i chciał widzieć ten uśmiech jak najczęściej jest to tylko możliwe. Spojrzał w lustro i ujrzał twarz, która niedawno została uwieczniona na portrecie wykonanym przez to słodkie dziecko, które przecież było mu równe wiekiem. Czy zasłużył, na własny portret? Nie sądził tak, jednak był szczęśliwy przez świadomość, że ktoś inny tak uważał. Cieszył się, że chłopiec obiecał namalował obraz na podstawie ich wspólnego zdjęcia dla każdego z nich. Może był to tylko obrazek na kartce z bloku technicznego, namalowany tanimi farbami, bo na nic lepszego nie było stać młodego studenta, lecz wiedział, że starania jakie włożył w to chłopiec są cenniejsze niż wszystkie pieniądze. Rozumiał już teraz, jak bardzo ten obraz będzie dla niego ważny. Wkrótce miał zostać ukończony ten przeznaczony dla niego, później swój miał otrzymać czarnowłosy. Chłopiec o miodowych oczach pragnął, by ostatni, który miał pozostać przy nim, był stworzony przez całą trójkę razem. Mogłoby to wyglądać nieco zabawnie, zwłaszcza tworzenie go. Mężczyzna spojrzał na niebo koloru swych oczu i zrozumiał, że niedługo opuści to miejsce na kilka tygodni. Cieszył się z ponownego ujrzenia brata, jednak coś w jego sercu płakało, gdy myślał o tym, że nie zobaczy przez ten czas swych przyjaciół. Jednak nie można mieć wszystkiego, czyż nie?
                Brązowe oczy niepewnie spoglądały w notatki dotyczące godzin odlotów i przylotów samolotów w najbliższym końca roku tygodniu. Niedługo skończy się spokój, zacznie się zgiełk wielu małych buziek. Był szczęśliwy, że ujrzy swoją rodzinę i, że nie będzie musiał przez dwa miesiące płacić za wynajem mieszkania. Jednak już wolał zapłacić roczną kaucję, niż myśleć o tym, że dwa miesiące nie usłyszy tego słodkiego śmiechu przerywanego odgłosem wciągania makaronu do buzi. Wiedział, że jego uszy będą wypełnione śmiechem wielu osób, całej jego licznej rodziny, jednak brak tego jednego śmiechu wydawał się być nieco smutny. Za dwa tygodnie dostanie przeznaczony dla niego obraz, wtedy, nim miną kolejne dwa, opuści to miejsce. Wiedział, że nawet, gdy będzie szczęśliwy, będzie tęsknił za kontrastem powagi i roztrzepania dwójki przyjaciół. Miał wrażenie, że oni idealnie się dopełniają. Miał nadzieję, że gdy tu wróci, oni wciąż będą szczęśliwi, tak jak on, gdy tylko o nich pomyśli.
                Sztuką jest kochać i to rozumieć, łzy są niczym farby, a uśmiech zaś jest pędzlem. Gdy brakuje jednego z nich, nigdy nie powstanie wspaniały obraz. Więc, gdy zebrali już pędzle uczuć, nadszedł czas na pojawienie się farb. Cała trójka zebrała się w mieszkaniu czarnowłosego. Ostatni raz przed długą rozłąką. Razem rysowali na wielkiej kartce, każdy własną postać, by stało się to pamiątką. Cała trójka nieco hałasowała i się ubrudziła, każda postać narysowana była zupełnie innym stylem, lecz wspomnienia jak i obraz stały się przepiękne.

                Wkrótce cała trójka jechała na lotnisko ze swoimi rzeczami, by później po kolei wsiadać do swych samolotów. Opuszczali jedno szczęście, by zaznać kolejnego. Lecz czy w sercu nie zagościł smutek tęsknoty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz