Stanąć o własnych
siłach
Część XVII
Słońce
co dzień wschodziło, ogrzewając swym ciepłem i oślepiając blaskiem. Oświetlało
drogę ku nowym myślom i nadziejom. Cały świat oświetlany był tą samą zaranną
gwiazdą, lecz każde z miejsc otrzymywało inną ilość ciepła. Czemu nawet słońce
było niesprawiedliwe? Czemu tak rżnie oświetlało i ogrzewało ludzi tylko
dlatego, że byli w innych miejscach? Co miało nauczyć ludzi sprawiedliwości,
jeśli kwiaty nie mogły kwitnąć równie piękne? Świat uczył jednej rzeczy. Równość
nie jest sprawiedliwością, sprawiedliwość nie jest równością. Gdy to
zrozumiemy, wszystko stanie się prostsze. Na świecie nie ma miejsca, które
wiecznie pogrążone jest w ciemności, nieważne jak dług trwałaby tam noc, ani
nie ma miejsca, gdzie wiecznie świeci słońce, choćby dzień trwał pół roku.
Wszystko się zmienia, każda cząstka świata otrzymuje światło i ciepło, każda na
nie zasłużyła. Jednak wiele czynników sprawia, że otrzymują je w innej ilości.
Ludzkie
serce jest tak podobne do słońca. Nie potrafi nikogo wiecznie kochać,
niezależnie od sytuacji, ani też wiecznie nienawidzić. Każdego obdarza inną
ilością ciepłych uczuć i choćby ktoś zdawał się być obojętny, nie może przecież
stać poza słońcem bez światła i ciemności, musi więc też wywołać jakąkolwiek,
choćby najmniejszą emocję. Słońce niektóre miejsca oświetla gorącym i jasnym
światłem, inne pozostawia w mroku na wiele miesięcy. Czy to jest sprawiedliwe?
Ludzie potrafią jedną osobą kochać, innej nienawidzić. Czy to jest
sprawiedliwe? Słońce samo wie, jak i gdzie świecić powinno, sprawia, że świat
jest różnorodny. Więc czy ludzie powinni się obwiniać za to, że kogoś kochają
trochę bardziej?
Miodowe
oczy spoglądały niepewnie ku obrazowi namalowanemu przez trójkę przyjaciół. Czy
serce miało prawo lgnąć bardziej ku jednej z osób, które ramiona obejmowały tak
samo? Chłopiec rozumiał, co jest tego powodem, czemu nie może zapomnieć tej
jednej twarzy. Jednak czuł się nieco winny, jakby skazywał drugą z osób na
samotność. Była ich trójka, jeśli dwoje z nich stanie się jednym, pozostała
osoba pozostanie sama. Czyż to nie okrutne? Lecz, odrzucając prawdę skrytą w
sercu, by nie pozostawiać nikogo w samotności, skażą się na cierpienie tym
gorsze, im więcej musieli poświęcić. Co więc teraz należał zrobić? Chłopiec
zrozumiał, że za dużo myśli. Jeszcze nawet nie powiedział przyjacielowi co
czuje, a już obmyślał plany na przyszłość. Zarumienił się nieco, gdy zaczął
wyobrażać sobie ich wspólną przyszłość... Duży dom, pełen różnorakich
zwierząt... Czyż to nie było piękne? Zachwycające... Lecz czy możliwe? Chłopiec
spojrzał w błękitne niebo południa, zastanawiając się nad tym, jak wiele ten
świat pragnie mu dać czy też odebrać.
Niebo
było równie błękitne jak inne czy, które w nie patrzyły. Młody mężczyzna
zastanawiał się nad tym, jak wiele może zyskać, a jak wiele stracić przez
własne emocje. Dla niego wszystko musiało mieć swoje wytłumaczenie. Ale co miał
myśleć, gdy jego serce i rozum miały przeciwne sobie zdanie? Patrzył na jasne
chmury, jakby szukał w nich odpowiedzi, choć wiedział, że leży ona w nim samym.
Jednak jak miał ją dostrzec, jeśli zawsze obserwował to, co było w okół niego,
a siebie uważał jedynie za narzędzie, a nie cel? Co widział, spoglądając w
lustro? Czy było to tym, co chciał ujrzeć? Co mógłby zmienić? Zrozumiał, że
wygląda raczej jak żołnierz, który jest w stanie jedynie wykonywać rozkazy, a
nie jak ktoś, kto potrafi kochać i marzyć. Te ramiona, których obraz ukazywał
się w lustrze, czy nie były zbyt silne, by objąć delikatne, ludzkie ciało? Cały
czas starał się być jak najsilniejszy, by w razie konieczności móc komuś pomóc,
przenosząc zbyt ciężkie przedmoity na ich miejsce, zanosząc bezwładne ciała tam,
gdzie mogą otrzymać odpowiednią pomoc. Lecz, czy obejmując osobę, którą ważyłby
się pokochać, nie złamałby jej kości? Te dłonie... Czy nie złamią niczyich
palców, trzymając kogoś za rękę? Czuł się jak pies niebezpiecznej rasy, który
nawet chcąc się bawić, mógł odgryźć rękę. Czy taki nie stanowił zagrożenia? A
czy inny nie byłby bezużyteczny? Nie wiedział, co ma robić, ani co myśleć. Nie
wiedział nawet, co czuł. Zawsze mając wszystko poukładane, zaplanowany każdy
ruch, teraz nie mógł przewidzieć nawet jednego oddechu, każdy z nich się
różnił. Zdarzały mu się westchnienia, na które nigdy wcześniej sobie nie pozwalał.
Jak, nie wiedząc jaki będzie następny dźwięk jego serca, mógł wiedzieć, jaki ma
wykonać następny krok?
Jedynie
jedno z trójki serc wciąż było stałe. Lecz czy obojętne? Młodzieniec martwił
się o swych przyjaciół, to było pewne. Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by za
nimi tęsknić, miał wiele obowiązków, które musiał wykonać w swym wielkim domu.
Jednak każda czynność przypominała mu o obrazie tej dwójki. Na pierwszy rzut
oka wydawali się być zupełnie przeciwni. Lecz on wiedział, że jest to ten
rodzaj przeciwieństw, które się dopełniają. Nieco niezdarny chłopiec mógł
zaufać swemu towarzyszowi, który zwykł być poważny i dokładny. Coś, z czym nie
mógł sobie poradzić jeden z nich, było idealnym wyzwaniem dla drugiego. Obaj
mogli stać się dla siebie powodem i sensem życia. Jednak najważniejszym było,
by to zrozumieli. Czarnowłosy dopiero po długim czasie rozmyślań zauważył, że wciąż
zajmował się tym, co dotyczyło innych, a od dawna nie pamiętał o samym sobie. W
pewnym momencie przypadkowo spojrzał w lustro i ujrzał delikatne sińce pod
oczami. Jak długo nie spał? Pomagał w domu, uczył się z zakupionych już książek
na nowy rok, by być przygotowanym na każdy pomysł wykładowców, którzy lubili
pytać o nieznane nikomu zagadnienia... Rozmyślał wciąż o tym, co go otaczało,
lecz zapominał o sobie. Uważał jednak, że jeśli zbytnio zajmie się sobą,
zapomni o tym, co jest najważniejsze. Co jednak, jeśli nie będzie w stanie
wykonać kolejnego kroku, gdy będzie już zbyt przemęczony?
Troje
ludzi musiało zrozumieć, jakie są najważniejsze dla nich priorytety i co jest
najbliższe ich sercom, a także jak spełnić swe cele i marzenia. Jednak co było
przyszłością, a co jedynie iluzją? Dni ochładzały się powoli. Nadszedł czas, by
stawić czoła temu, co nadchodziło zawsze dla takich ludzi jak oni. Wkrótce
wszystko znów miało się zmienić. Jednak czy na lepsze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz