Translate

czwartek, 29 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto sześćdziesiąt siedem: Stanąć o własnych siłach - Część siedemnasta.

Każda chwila samotności uwalnia tysiące myśli. Jakie pojawią się w głowach naszej trójki?

Stanąć o własnych siłach
Część XVII

                Słońce co dzień wschodziło, ogrzewając swym ciepłem i oślepiając blaskiem. Oświetlało drogę ku nowym myślom i nadziejom. Cały świat oświetlany był tą samą zaranną gwiazdą, lecz każde z miejsc otrzymywało inną ilość ciepła. Czemu nawet słońce było niesprawiedliwe? Czemu tak rżnie oświetlało i ogrzewało ludzi tylko dlatego, że byli w innych miejscach? Co miało nauczyć ludzi sprawiedliwości, jeśli kwiaty nie mogły kwitnąć równie piękne? Świat uczył jednej rzeczy. Równość nie jest sprawiedliwością, sprawiedliwość nie jest równością. Gdy to zrozumiemy, wszystko stanie się prostsze. Na świecie nie ma miejsca, które wiecznie pogrążone jest w ciemności, nieważne jak dług trwałaby tam noc, ani nie ma miejsca, gdzie wiecznie świeci słońce, choćby dzień trwał pół roku. Wszystko się zmienia, każda cząstka świata otrzymuje światło i ciepło, każda na nie zasłużyła. Jednak wiele czynników sprawia, że otrzymują je w innej ilości.
                Ludzkie serce jest tak podobne do słońca. Nie potrafi nikogo wiecznie kochać, niezależnie od sytuacji, ani też wiecznie nienawidzić. Każdego obdarza inną ilością ciepłych uczuć i choćby ktoś zdawał się być obojętny, nie może przecież stać poza słońcem bez światła i ciemności, musi więc też wywołać jakąkolwiek, choćby najmniejszą emocję. Słońce niektóre miejsca oświetla gorącym i jasnym światłem, inne pozostawia w mroku na wiele miesięcy. Czy to jest sprawiedliwe? Ludzie potrafią jedną osobą kochać, innej nienawidzić. Czy to jest sprawiedliwe? Słońce samo wie, jak i gdzie świecić powinno, sprawia, że świat jest różnorodny. Więc czy ludzie powinni się obwiniać za to, że kogoś kochają trochę bardziej?
                Miodowe oczy spoglądały niepewnie ku obrazowi namalowanemu przez trójkę przyjaciół. Czy serce miało prawo lgnąć bardziej ku jednej z osób, które ramiona obejmowały tak samo? Chłopiec rozumiał, co jest tego powodem, czemu nie może zapomnieć tej jednej twarzy. Jednak czuł się nieco winny, jakby skazywał drugą z osób na samotność. Była ich trójka, jeśli dwoje z nich stanie się jednym, pozostała osoba pozostanie sama. Czyż to nie okrutne? Lecz, odrzucając prawdę skrytą w sercu, by nie pozostawiać nikogo w samotności, skażą się na cierpienie tym gorsze, im więcej musieli poświęcić. Co więc teraz należał zrobić? Chłopiec zrozumiał, że za dużo myśli. Jeszcze nawet nie powiedział przyjacielowi co czuje, a już obmyślał plany na przyszłość. Zarumienił się nieco, gdy zaczął wyobrażać sobie ich wspólną przyszłość... Duży dom, pełen różnorakich zwierząt... Czyż to nie było piękne? Zachwycające... Lecz czy możliwe? Chłopiec spojrzał w błękitne niebo południa, zastanawiając się nad tym, jak wiele ten świat pragnie mu dać czy też odebrać.
                Niebo było równie błękitne jak inne czy, które w nie patrzyły. Młody mężczyzna zastanawiał się nad tym, jak wiele może zyskać, a jak wiele stracić przez własne emocje. Dla niego wszystko musiało mieć swoje wytłumaczenie. Ale co miał myśleć, gdy jego serce i rozum miały przeciwne sobie zdanie? Patrzył na jasne chmury, jakby szukał w nich odpowiedzi, choć wiedział, że leży ona w nim samym. Jednak jak miał ją dostrzec, jeśli zawsze obserwował to, co było w okół niego, a siebie uważał jedynie za narzędzie, a nie cel? Co widział, spoglądając w lustro? Czy było to tym, co chciał ujrzeć? Co mógłby zmienić? Zrozumiał, że wygląda raczej jak żołnierz, który jest w stanie jedynie wykonywać rozkazy, a nie jak ktoś, kto potrafi kochać i marzyć. Te ramiona, których obraz ukazywał się w lustrze, czy nie były zbyt silne, by objąć delikatne, ludzkie ciało? Cały czas starał się być jak najsilniejszy, by w razie konieczności móc komuś pomóc, przenosząc zbyt ciężkie przedmoity na ich miejsce, zanosząc bezwładne ciała tam, gdzie mogą otrzymać odpowiednią pomoc. Lecz, czy obejmując osobę, którą ważyłby się pokochać, nie złamałby jej kości? Te dłonie... Czy nie złamią niczyich palców, trzymając kogoś za rękę? Czuł się jak pies niebezpiecznej rasy, który nawet chcąc się bawić, mógł odgryźć rękę. Czy taki nie stanowił zagrożenia? A czy inny nie byłby bezużyteczny? Nie wiedział, co ma robić, ani co myśleć. Nie wiedział nawet, co czuł. Zawsze mając wszystko poukładane, zaplanowany każdy ruch, teraz nie mógł przewidzieć nawet jednego oddechu, każdy z nich się różnił. Zdarzały mu się westchnienia, na które nigdy wcześniej sobie nie pozwalał. Jak, nie wiedząc jaki będzie następny dźwięk jego serca, mógł wiedzieć, jaki ma wykonać następny krok?
                Jedynie jedno z trójki serc wciąż było stałe. Lecz czy obojętne? Młodzieniec martwił się o swych przyjaciół, to było pewne. Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by za nimi tęsknić, miał wiele obowiązków, które musiał wykonać w swym wielkim domu. Jednak każda czynność przypominała mu o obrazie tej dwójki. Na pierwszy rzut oka wydawali się być zupełnie przeciwni. Lecz on wiedział, że jest to ten rodzaj przeciwieństw, które się dopełniają. Nieco niezdarny chłopiec mógł zaufać swemu towarzyszowi, który zwykł być poważny i dokładny. Coś, z czym nie mógł sobie poradzić jeden z nich, było idealnym wyzwaniem dla drugiego. Obaj mogli stać się dla siebie powodem i sensem życia. Jednak najważniejszym było, by to zrozumieli. Czarnowłosy dopiero po długim czasie rozmyślań zauważył, że wciąż zajmował się tym, co dotyczyło innych, a od dawna nie pamiętał o samym sobie. W pewnym momencie przypadkowo spojrzał w lustro i ujrzał delikatne sińce pod oczami. Jak długo nie spał? Pomagał w domu, uczył się z zakupionych już książek na nowy rok, by być przygotowanym na każdy pomysł wykładowców, którzy lubili pytać o nieznane nikomu zagadnienia... Rozmyślał wciąż o tym, co go otaczało, lecz zapominał o sobie. Uważał jednak, że jeśli zbytnio zajmie się sobą, zapomni o tym, co jest najważniejsze. Co jednak, jeśli nie będzie w stanie wykonać kolejnego kroku, gdy będzie już zbyt przemęczony?

                Troje ludzi musiało zrozumieć, jakie są najważniejsze dla nich priorytety i co jest najbliższe ich sercom, a także jak spełnić swe cele i marzenia. Jednak co było przyszłością, a co jedynie iluzją? Dni ochładzały się powoli. Nadszedł czas, by stawić czoła temu, co nadchodziło zawsze dla takich ludzi jak oni. Wkrótce wszystko znów miało się zmienić. Jednak czy na lepsze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz