Stanąć o własnych
siłach
Część XXVII
Chłopiec
o miodowych oczach zawsze myślał, że wie bardzo mało. Uważał ludzi w okół
siebie za wspaniałych, gdy potrafili opowiedzieć choć jedną, mądrze brzmiącą
rzecz. Zawsze marzył o tym, by móc samemu kogoś czegoś nauczyć, a nie jedynie
podziwiać innych. Teraz jednak poznał coś, czego niektórzy nie potrafią
zrozumieć całe życie, niezależnie od tego, jak długo żyją. Poznał smak miłości.
Może nie było to czymś za co dostawało się nagrody, czy wyróżnienia, jednak dla
niego było to niczym spełnienie wszystkich marzeń. Zamiast złota skarbem były
złote włosy, które mógł przeczesywać swą dłonią, kiedy tylko chciał. Jeden
uśmiech wystarczył za tysiące pochwał, uszczęśliwiał bardziej niż stadko małych
kociątek, stłoczonych pośród stolików pełnych słodyczy. Chłopiec nie
potrzebował już budzika, gdy co rano budził się na długo przed nim z myślą, że
wkrótce ujrzy oczy jaśniejsze od sierpniowego nieba. Czuł, że niczego innego
już nie potrzebował, wystarczył mu jeden uśmiech tego, który nauczył go nowego
spojrzenia na świat.
Wszystko
w okół niego zmieniło się nie do poznania, choć naprawdę pozostało niezmienne.
To jedynie on widział wszystko w o wiele cieplejszych barwach. Zwykle śmiał się
bez powodu, nie potrafiąc zrozumieć, co czują inni. Teraz jednak miał powód do
szczerego uśmiechu i czuł emocje ludzi, którzy byli na wyciągnięcie jego ręki.
Już wiedział kiedy należy się śmiać, a kiedy płakać. Wystarczyło, że ta jedna
osoba była obok. Wydawał się być poważniejszy, jednak on odrzucił jedynie
uśmiech, który był fałszywy, pozostawiając ten, który wypływał z jego serca.
Już nie wydawał się być tak dziecinnym jak dawniej. Zauważył to w oczach ludzi,
którzy zwracali się do niego z większym niż dawniej szacunkiem. Cieszyło go to,
jednak najwspanialsze było dla niego spojrzenie błękitnych oczu, które coraz
częściej wyrażało pochwałę dla jego lepiej przemyślanych czynów. Chłopak chciał
być jak najlepszy, czytał coraz więcej, by zdobywać kolejne pochwały, by
widzieć uśmiech na ukochanej twarzy. Udawało mu się to coraz częściej. Słyszał
nutkę radości w głosie błękitnookiego, gdy rozmawiali ze sobą. A to było jego
największe marzenie.
Nie był
w stanie zapomnieć, jak pierwszy raz jasnowłosy mężczyzna ujął jego dłoń i
poprosił o wspólny wieczór. Nie wahał się choćby chwili. Z całego serca pragnął
usłyszeć właśnie takie słowa, z tych właśnie ust. Musiał się zgodzić, inaczej
żałowałby tego do końca swego życia. Przez czas jaki oddzielał go od teg małego
marzenia spacerował często po mieście i rozglądał się w poszukiwaniu pięknych
miejsc, które chciałby pokazać temu, który nauczył go prawdziwego szczęścia.
Chciał jak najszybciej ujrzeć jego uśmiech i podziwiać go już zawsze. W dzień
spotkania wstał o wiele wcześniej niż zawsze, choć przecież spotkać mieli się
dopiero po pracy, czyli za wiele godzin. On jednak chciał jedynie zrobić jak
najwięcej rzeczy, by nie musieć się martwić tym, co musiałby zrobić później,
czy też tym, co by się stało, gdyby jasnowłosy wszedł do jego mieszkania. Był t
jedynie jeden pokój, wąski korytarz, kuchnia i łazienka, więc nie zajęło mu dużo
czasu posprzątanie wszystkiego tak doskonale, że mógłby zostać za to pochwalony
przez błękitnookiego. W pracy zaś starał się nie zdradzić swych emocji, gdy
spotkał swych przyjaciół. Widział jak błękitnooki nieco się stresuje, rumienił
się, a jego dłonie lekko drżały, gdy spoglądał ku niemu. On zaś starał się być
spokojny i uspokajał również jego. Widział również delikatny uśmiech drugiego
przyjaciela, gdy ten patrzył na nich. To dodawało mu odwagi. Czuł, jakby cały
świat uznał, że są sobie przeznaczeni.
Cały
wieczór nie puszczał dłoni błękitnookiego i uśmiechał się delikatnie. Nie tak
natarczywie i bezsensownie, lecz pięknie. Był naprawdę szczęśliwy, gdy światło
gwiazd odbijało się w tych jasnych oczach. Starał się opowiadać jak najwięcej
ciekawych rzeczy, które znał. Chciał sprawić, by mężczyzna go pochwalił.
Również grzecznie słuchał każdego słowa, jakie on wypowiedział. Dla niego to
właśnie było największym szczęściem.
Trzymał
jego dłoń, gdy stali już przed jego domem. Czuł się nieco jak dziewczyna, gdy
ten postanowił go odprowadzić. Jednak był szczęśliwy dzięki tej opiekuńczości.
Chciał się odwdzięczyć. Do głowy przychodził mu tylko jeden pomysł. Spodobała
mu się nieco zaskoczona twarz błękitnookiego, postanowił zapamiętać ją na
zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz