Translate

sobota, 31 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto siedemdziesiąt siedem: Stanąć o własnych siłach - Część dwudziesta siódma.

Choć wydarzenia wydają się być takie same to miodowe oczy postrzegają je inaczej.

Stanąć o własnych siłach
Część XXVII

                Chłopiec o miodowych oczach zawsze myślał, że wie bardzo mało. Uważał ludzi w okół siebie za wspaniałych, gdy potrafili opowiedzieć choć jedną, mądrze brzmiącą rzecz. Zawsze marzył o tym, by móc samemu kogoś czegoś nauczyć, a nie jedynie podziwiać innych. Teraz jednak poznał coś, czego niektórzy nie potrafią zrozumieć całe życie, niezależnie od tego, jak długo żyją. Poznał smak miłości. Może nie było to czymś za co dostawało się nagrody, czy wyróżnienia, jednak dla niego było to niczym spełnienie wszystkich marzeń. Zamiast złota skarbem były złote włosy, które mógł przeczesywać swą dłonią, kiedy tylko chciał. Jeden uśmiech wystarczył za tysiące pochwał, uszczęśliwiał bardziej niż stadko małych kociątek, stłoczonych pośród stolików pełnych słodyczy. Chłopiec nie potrzebował już budzika, gdy co rano budził się na długo przed nim z myślą, że wkrótce ujrzy oczy jaśniejsze od sierpniowego nieba. Czuł, że niczego innego już nie potrzebował, wystarczył mu jeden uśmiech tego, który nauczył go nowego spojrzenia na świat.
                Wszystko w okół niego zmieniło się nie do poznania, choć naprawdę pozostało niezmienne. To jedynie on widział wszystko w o wiele cieplejszych barwach. Zwykle śmiał się bez powodu, nie potrafiąc zrozumieć, co czują inni. Teraz jednak miał powód do szczerego uśmiechu i czuł emocje ludzi, którzy byli na wyciągnięcie jego ręki. Już wiedział kiedy należy się śmiać, a kiedy płakać. Wystarczyło, że ta jedna osoba była obok. Wydawał się być poważniejszy, jednak on odrzucił jedynie uśmiech, który był fałszywy, pozostawiając ten, który wypływał z jego serca. Już nie wydawał się być tak dziecinnym jak dawniej. Zauważył to w oczach ludzi, którzy zwracali się do niego z większym niż dawniej szacunkiem. Cieszyło go to, jednak najwspanialsze było dla niego spojrzenie błękitnych oczu, które coraz częściej wyrażało pochwałę dla jego lepiej przemyślanych czynów. Chłopak chciał być jak najlepszy, czytał coraz więcej, by zdobywać kolejne pochwały, by widzieć uśmiech na ukochanej twarzy. Udawało mu się to coraz częściej. Słyszał nutkę radości w głosie błękitnookiego, gdy rozmawiali ze sobą. A to było jego największe marzenie.
                Nie był w stanie zapomnieć, jak pierwszy raz jasnowłosy mężczyzna ujął jego dłoń i poprosił o wspólny wieczór. Nie wahał się choćby chwili. Z całego serca pragnął usłyszeć właśnie takie słowa, z tych właśnie ust. Musiał się zgodzić, inaczej żałowałby tego do końca swego życia. Przez czas jaki oddzielał go od teg małego marzenia spacerował często po mieście i rozglądał się w poszukiwaniu pięknych miejsc, które chciałby pokazać temu, który nauczył go prawdziwego szczęścia. Chciał jak najszybciej ujrzeć jego uśmiech i podziwiać go już zawsze. W dzień spotkania wstał o wiele wcześniej niż zawsze, choć przecież spotkać mieli się dopiero po pracy, czyli za wiele godzin. On jednak chciał jedynie zrobić jak najwięcej rzeczy, by nie musieć się martwić tym, co musiałby zrobić później, czy też tym, co by się stało, gdyby jasnowłosy wszedł do jego mieszkania. Był t jedynie jeden pokój, wąski korytarz, kuchnia i łazienka, więc nie zajęło mu dużo czasu posprzątanie wszystkiego tak doskonale, że mógłby zostać za to pochwalony przez błękitnookiego. W pracy zaś starał się nie zdradzić swych emocji, gdy spotkał swych przyjaciół. Widział jak błękitnooki nieco się stresuje, rumienił się, a jego dłonie lekko drżały, gdy spoglądał ku niemu. On zaś starał się być spokojny i uspokajał również jego. Widział również delikatny uśmiech drugiego przyjaciela, gdy ten patrzył na nich. To dodawało mu odwagi. Czuł, jakby cały świat uznał, że są sobie przeznaczeni.
                Cały wieczór nie puszczał dłoni błękitnookiego i uśmiechał się delikatnie. Nie tak natarczywie i bezsensownie, lecz pięknie. Był naprawdę szczęśliwy, gdy światło gwiazd odbijało się w tych jasnych oczach. Starał się opowiadać jak najwięcej ciekawych rzeczy, które znał. Chciał sprawić, by mężczyzna go pochwalił. Również grzecznie słuchał każdego słowa, jakie on wypowiedział. Dla niego to właśnie było największym szczęściem.

                Trzymał jego dłoń, gdy stali już przed jego domem. Czuł się nieco jak dziewczyna, gdy ten postanowił go odprowadzić. Jednak był szczęśliwy dzięki tej opiekuńczości. Chciał się odwdzięczyć. Do głowy przychodził mu tylko jeden pomysł. Spodobała mu się nieco zaskoczona twarz błękitnookiego, postanowił zapamiętać ją na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz