Translate

sobota, 31 sierpnia 2013

Historia poza tematem numer sto osiemdziesiąt: Stanąć o własnych siłach - Część trzydziesta

To, czego się spodziewamy nie będzie tym, co dostaniemy.

Stanąć o własnych siłach
Część XXX

                W ciągu godziny czarnowłosy został zabrany do szpitala. Jedynie rodzina mogłaby być przy nim, gdy był transportowany, więc przyjaciele musieli pojechać za nim we własnym zakresie, by wiedzieć, do którego ośrodka został zabrany. Dostali jedynie informacje o tym, do którego ratownicy planujągo zabrać, jednak nie było pewności, że uda się znaleźć tam miejsce. Mimo wszystko obaj, gdy tylko było to możliwe, wyruszyli do tego podanego im miejsca. Martwili się o niego bardziej niż by się wydawało to potrzebne. Jeden dlatego, że wiedział zbyt mało i nie był w stanie domyślić się, co może się stać. Drugi zaś dlatego, że wiedział zbyt wiele i domyślał się, co może się zdarzyć. Jednak nic nie było pewne. Nie wiadomo było co tak naprawdę wpłynęło na stan mężczyzny. Jego wrdzona schludność nakazała mu wyrzucać co rano wszystkie śmieci, więc pudełka po pokarmach znalezione w jego domu były jedynie tymi, które opróżnił w ciągu dnia. Nie było tym bardziej żadnych infromacji o czymkolwiek innym, co jadł, co robił... Jak doprowadził się do przemęczenia, którego nie wytrzymał jego organizm i stracił kontrolę nad snem. Jak długo to może potrwać, ani czy jest to odwracalne też było niepewne. Można było jedynie czekać na informacje i domyślać się wszystkiego... A domysły zwykle tworzyły najgorsze koszmary.
                Długo czekali na jakiekowiek informacje. Nie mogli nawet ujrzeć swego przyjaciela, jednak nie wychodzili całą noc ze szpitalnej poczekalni. Czekali na każdy fragment rozbitej nadziei. Miodowe oczy zamknęły się zmęczone i głowa chłopaka spoczęła na ramieniu jasnowłosego mężczyzny. Chłopiec, którego pełne było miłość nie mógł odnaleźć spokoju w momencie, gdy choć jedna osoba w jego pobliżu nie była szczęśliwa. Martwił się zbyt mocno, co wykańczało jego delikatny organizm. Jedyną ucieczką był sen. Tuż obok błękitnookiego czuł się bezpiecznie, mógł powierzyć mu swe życie, swą przyszłość. Spoczął więc na jego ramieniu, pewny, że wszystko będzie dobrze, skoro on tu jest. Dla jasnowłosego jednak to była wielka odpowiedzialność. Wiedział, że ludzi z góry zakładają, że on umie zrobić wszystko. Wiele razy ludzie pokładali w nim zbyt wiele nadziei, a on bał się ich zawieść. Teraz nie był w stanie nic zrobić, jedynie mógł obserwować jak zdarzenia następują po sobie jak upadek domina. Otulił ramieniem delikatne istnienie obok niego. Chciał choć tym gestem przydać się na coś. Trwała zima. Niedługo będzie można wrócić do swych domów na kilka dni. On jednak zdecydował, że jeśli czarnowłosy nie będzie mógł wrócić do rodziny to on też tego nie zrobi, zostanie przy nim. Nie chciał pozwolić mu na samotność. Wiedział, że skaże na nią brata, jednak ten był w lepszej sytuacji i nawet przyzwyczajony do bycia samemu, więc nie groził mu smutek. Jednak święta spędzone samotnie w szpitalu byłyby czymś okropnym, czego nie życzyłby nawet największemu wrogowi. Postanowił więc odwiedzać go nawet wtedy, gdy powinien być tak daleko stąd. Uważał, że ławiej będzie jego bratu zrozumieć jego decyzję i poradzić sobie te kilka dni dłużej bez niego, niż jego przyjacielowi, spędzić te dni w tak ogromnej samotności. Wyobrażał sobie jak jego brat spędza Święta ze swoimi przyjaciółmi. Obaj jego przyjaciele przebywali z dala od rodzin, a jeden z nich nawet tuż pod ich miastem, choć już za granicą kraju. Drugi zaś często podróżował, więc nie było dla niego wielkiej różnicy, w jakim kraju spędziłby Święta, zwłaszcza, że ostatnimi czasy mieszkał dużo bliżej, choć i tak kilka krajów na południe, lecz już w linii prostej, a nie jak dawniej po długiej drodze jednocześnie ku południu i zachodowi. Mężczyzna miał nadzieję, że tym razem przyjaciele brata go odwiedzą, choć w zeszłym roku byli nieco zajęci. Lub może jeden z nich zabierze go do siebie. Pamiętał wręcz od kołyski jak ta trójka wszędzie była razem. Choć ostatnio widywał ich tak coraz rzadziej. Rozumiał, że nowa teraźniejszość brata jak i ich zapewne nieco skomplikowane codzienności mogły to uniemożliwiać, jednak miał nadzieję, że znów kiedyś zobaczy jak robią razem coś głupiego, mimo upływu tylu lat. Już czekał na to, co opowie mu brat, na pewno będzie to coś niespodziewanego. Nie wiedział, że zmieniło się więcej niż sądził.

                Z rozrzewnieniem spoglądał na uśpioną twarz młodszego z przyjaciół. Tak bardzo uszczęśliwiał go ten uroczy widok. Powoli sam zaczął czuć się nieco ospały i ułożył głowę na głowie przyjaciela. Obaj pozostawali nieruchomi w szpitalnej poczekalni dopóki jeden z lekarzy nie obudził jasnwłosego. Miał dla niego informacje, których obaj tak pragnęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz