Stanąć o własnych
siłach
Część XXX
W ciągu
godziny czarnowłosy został zabrany do szpitala. Jedynie rodzina mogłaby być
przy nim, gdy był transportowany, więc przyjaciele musieli pojechać za nim we
własnym zakresie, by wiedzieć, do którego ośrodka został zabrany. Dostali
jedynie informacje o tym, do którego ratownicy planujągo zabrać, jednak nie
było pewności, że uda się znaleźć tam miejsce. Mimo wszystko obaj, gdy tylko
było to możliwe, wyruszyli do tego podanego im miejsca. Martwili się o niego
bardziej niż by się wydawało to potrzebne. Jeden dlatego, że wiedział zbyt mało
i nie był w stanie domyślić się, co może się stać. Drugi zaś dlatego, że
wiedział zbyt wiele i domyślał się, co może się zdarzyć. Jednak nic nie było
pewne. Nie wiadomo było co tak naprawdę wpłynęło na stan mężczyzny. Jego
wrdzona schludność nakazała mu wyrzucać co rano wszystkie śmieci, więc pudełka
po pokarmach znalezione w jego domu były jedynie tymi, które opróżnił w ciągu
dnia. Nie było tym bardziej żadnych infromacji o czymkolwiek innym, co jadł, co
robił... Jak doprowadził się do przemęczenia, którego nie wytrzymał jego
organizm i stracił kontrolę nad snem. Jak długo to może potrwać, ani czy jest
to odwracalne też było niepewne. Można było jedynie czekać na informacje i
domyślać się wszystkiego... A domysły zwykle tworzyły najgorsze koszmary.
Długo
czekali na jakiekowiek informacje. Nie mogli nawet ujrzeć swego przyjaciela,
jednak nie wychodzili całą noc ze szpitalnej poczekalni. Czekali na każdy
fragment rozbitej nadziei. Miodowe oczy zamknęły się zmęczone i głowa chłopaka
spoczęła na ramieniu jasnowłosego mężczyzny. Chłopiec, którego pełne było
miłość nie mógł odnaleźć spokoju w momencie, gdy choć jedna osoba w jego
pobliżu nie była szczęśliwa. Martwił się zbyt mocno, co wykańczało jego
delikatny organizm. Jedyną ucieczką był sen. Tuż obok błękitnookiego czuł się
bezpiecznie, mógł powierzyć mu swe życie, swą przyszłość. Spoczął więc na jego
ramieniu, pewny, że wszystko będzie dobrze, skoro on tu jest. Dla jasnowłosego
jednak to była wielka odpowiedzialność. Wiedział, że ludzi z góry zakładają, że
on umie zrobić wszystko. Wiele razy ludzie pokładali w nim zbyt wiele nadziei,
a on bał się ich zawieść. Teraz nie był w stanie nic zrobić, jedynie mógł
obserwować jak zdarzenia następują po sobie jak upadek domina. Otulił ramieniem
delikatne istnienie obok niego. Chciał choć tym gestem przydać się na coś.
Trwała zima. Niedługo będzie można wrócić do swych domów na kilka dni. On
jednak zdecydował, że jeśli czarnowłosy nie będzie mógł wrócić do rodziny to on
też tego nie zrobi, zostanie przy nim. Nie chciał pozwolić mu na samotność.
Wiedział, że skaże na nią brata, jednak ten był w lepszej sytuacji i nawet
przyzwyczajony do bycia samemu, więc nie groził mu smutek. Jednak święta
spędzone samotnie w szpitalu byłyby czymś okropnym, czego nie życzyłby nawet
największemu wrogowi. Postanowił więc odwiedzać go nawet wtedy, gdy powinien
być tak daleko stąd. Uważał, że ławiej będzie jego bratu zrozumieć jego decyzję
i poradzić sobie te kilka dni dłużej bez niego, niż jego przyjacielowi, spędzić
te dni w tak ogromnej samotności. Wyobrażał sobie jak jego brat spędza Święta
ze swoimi przyjaciółmi. Obaj jego przyjaciele przebywali z dala od rodzin, a
jeden z nich nawet tuż pod ich miastem, choć już za granicą kraju. Drugi zaś
często podróżował, więc nie było dla niego wielkiej różnicy, w jakim kraju
spędziłby Święta, zwłaszcza, że ostatnimi czasy mieszkał dużo bliżej, choć i
tak kilka krajów na południe, lecz już w linii prostej, a nie jak dawniej po
długiej drodze jednocześnie ku południu i zachodowi. Mężczyzna miał nadzieję,
że tym razem przyjaciele brata go odwiedzą, choć w zeszłym roku byli nieco
zajęci. Lub może jeden z nich zabierze go do siebie. Pamiętał wręcz od kołyski
jak ta trójka wszędzie była razem. Choć ostatnio widywał ich tak coraz
rzadziej. Rozumiał, że nowa teraźniejszość brata jak i ich zapewne nieco
skomplikowane codzienności mogły to uniemożliwiać, jednak miał nadzieję, że
znów kiedyś zobaczy jak robią razem coś głupiego, mimo upływu tylu lat. Już
czekał na to, co opowie mu brat, na pewno będzie to coś niespodziewanego. Nie
wiedział, że zmieniło się więcej niż sądził.
Z
rozrzewnieniem spoglądał na uśpioną twarz młodszego z przyjaciół. Tak bardzo
uszczęśliwiał go ten uroczy widok. Powoli sam zaczął czuć się nieco ospały i
ułożył głowę na głowie przyjaciela. Obaj pozostawali nieruchomi w szpitalnej
poczekalni dopóki jeden z lekarzy nie obudził jasnwłosego. Miał dla niego
informacje, których obaj tak pragnęli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz