Stanąć o własnych
siłach
Część XXII
Nadszedł
czas, by ich życie znów zmieszało się w jedną całość. Spokojnie chodzili na swe
uczelnie, a gdy nadszedł weekend znów stawili się na miejscu swej pracy. Już
nikt się nie spóźniał, nikt nie był przed czasem, wszyscy pojawiali w tym samym
momencie, nauczeni już swych wzajemnych nawyków. W czasie przygotowań do
objęcia zmiany opowiadali sobie co wydarzyło się przez czas, którego nie mogli
spędzić razem. Choć co dzień wysyłali sobie wiele wiadomości przez komunikatory
internetowe to, co mówili patrząc sobie w oczy miało dla nich większą wartość,
chcieli więc, by tych słów było jak najwięcej. Jednak w pracy nie było aż tak
wiele czasu tak więc jak zawsze umówili się, by później spotkać się w domu
czarnowłosego. Wiedzieli już, że ich codzienność wróciła do poprzedniego stanu,
skoro każdy element ich życia wracał na swoje miejsce. Czy potrafiliby już
nigdy nie wrócić do miasta, skończyć studia i zapomnieć o wszystkim, co było w
okół nich? Nie wyobrażali sobie tego, jednak nie chcieli teraz o tym myśleć,
gdy mieli jeszcze tak wiele czasu.
Dzień w
pracy minął tak jak minąć powinien. Nie było żadnych nieprzewidzianych
trudności, ani innych niespodzianek. Całą trójka sprawowała się doskonale,
dzielnie znosząc trudy pracy, która była naprawdę dobrze przez nich wykonywana.
W trójkę było im raźniej, zaś szef był naprawdę miłym człowiekiem. Klienci
czuli szacunek przed błękitnookim, który samym wyglądem sprawiał, że
potulnieli, więc i oni nie sprawiali zbyt wielkich problemów. Wyuczone przez
długi czas obowiązki nie były już niczym tak strasznym i żmudnym jak dawniej,
teraz były normalnością i rutyną. Gdy mogli być w tym miejscu razem, wydawało
się ono o wiele lepszym niż było naprawdę. Czyż nie wszystko, co przeżyte z
kimś dla nas ważnym, staje się piękniejsze tylko dlatego, że ta osoba jest przy
nas? Tak więc trzy, dawniej zupełnie obce sobie osoby, teraz były powodem, dla
którego ich wspólny czas stawał się czymś wspaniałym.
Wkrótce
nadszedł wieczór, gdy mogli spotkać się całą trójką w mieszkaniu czarnowłosego.
Spotkanie przebiegało tak jak zwykle, pełne rozmów i uśmiechu. Cała trójka
opowiadała o tym, co spotkało ich w czasie wakacji. Zwykle jednak były to
niezbyt znaczące rzeczy, choć jednak dla nich znaczyły wiele. Każde wspomnienie
było dla nich ważne. Choćby było t jedynie błahe wydarzenie, to ludzie w nim
uczestniczący zmieniali je w jedne z najpiękniejszych chwil świata. Tak też rozbrzmiewały
opowieści o tym jak któreś z nich spotkało jakąś dość dziwną osobę, lub któreś
z ich rodzeństwa zrobiło bardzo głupią rzecz. Opowieści były do siebie podobne,
w końcu świat jest powtarzalny i w różnych miejscach dzieją się podobne rzeczy,
a i oni sami zapamiętywali to, co ważne było też dla innych z nich, co łączyło
ich opowieści w jedną całość. To, co mówiła jedna osoba przypominało innym podobne
zdarzenie, choć z innego czasu. Tak też opowieści znów toczyły się do późna aż
zaszło słońce.
Nadszedł
moment, który powtarzał się wiele razy, lecz teraz nie mógł pozostać niezmienny,
choć takim być musiał, by zmienić mogło się wszystko. Czy można było tak jak
zawsze pozwolić dwójce przyjaciół spać w jednym miejscu, samemu odsuwając się w
cień w miejscu innym, przewidując, co mogą czuć będąc tak blisko siebie? Lecz
czy próba zmiany tego, co zawsze było normalne, sama w sobie nie stanie się
nienormalna? Może pozostawienie spraw samym sobie będzie najlepszą pomocą w
tym, w co nie ma się prawa wtrącać? Tak więc czarnowłosy jak zawsze przygotował
posłanie dla przyjaciół, którzy zostali zbyt długo.
- Ja dziś jednak nie zostanę... – zaczął nagle błękitnooki. –
Nie chcę Ci robić problemu od razu po wakacjach i w ogóle... – jego głos drżał,
co było tak nienaturalne, nie podobne do niego, że aż przerażające.
- Ale czemu...? – chłopiec o miodowych oczach patrzył
smutnym wzrokiem na przyjaciół. – Przecież zawsze tu nocujemy... Chcesz
zostawić mnie samego? – słowa chłopca nieco zraniły najstarszego z mężczyzn. „Samego”?
Przecież on miał być przy nim... Czy on się nie liczył? Czy może to jedynie
nieopatrzne słowo, gdy chłopiec pomyślał, że miałby spać tu sam, gdy on byłby w
sąsiednim pokoju? Może jednak chłopiec widzi jedynie te błękitne oczy, a gdy
ich zabraknie świat zmienia się w pustkę?
- Nie mów tak, Feliciano – błękitnooki położył dłoń na
głowie przyjaciela. – Przecież jak tak mówisz to Kiku jest smutny. Nie chcesz
chyba, żeby był smutny, prawda? – mężczyzna zachowywał się w stosunku do
przyjaciela niczym ojciec.
- Ale on jest smutny, bo nie chcesz być w jego domu...
- To nie tak, że nie chcę być tutaj, tylko...
- Tylko nie chcesz być przy mnie? – miodowe oczy zaszkliły
się łzami. Nikt nie spodziewał się pytania, które zmroziło serce
błękitnookiego. – Wiesz, że jeśli tu zostaniesz na noc, będziesz musiał spać ze
mną... To tego nie chcesz? Zostaniesz, jeśli ja pójdę? – chłopak cicho
pociągnął nosem.
- To nie tak...
- Więc jak?! – chłopak nagle, niespodziewanie zerwał się z
miejsca i wybiegł z domu, jedynie szybko się ubierając i zbierając rzeczy,
które przyniósł ze sobą, przewidując nocowanie. Gdy drzwi się zatrzasnęły w
pomieszczeniu zapanowała cisza.
- Jeśli jemu nie mogłeś... powiedz to mi... Czemu? –
czarnowłosy podszedł do przyjaciela. – Jeśli chcesz za nim pobiec lub zostać,
musisz mieć ku temu powód.
- Ja po prostu boję się, że... Że to już nie będzie jak
dawniej...
- A jak będzie? Czemu?
- Wiesz... Myślę, że powinienem go znaleźć, jest już późno
i...
- Wiem, martwisz się o niego. Ale gdy będziesz go szukał
znajdź odpowiedź na jego pytanie – błękitnooki przytaknął i wyszedł z domu, by
znaleźć największy skarb, jaki mógł zdobyć w swoim życiu. Czarnowłosy jedynie
spojrzał na rozgwieżdżone niebo, myśląc, że zaczyna już jedynie zawadzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz