Translate

sobota, 31 sierpnia 2013

Historia pza tematem numer sto siedemdziesiąt dziewięć: Stanąć o własnych siłach - Część dwudziesta dziewiąta.

Jak wiele można poświęcić, by spełnić swe marzenia?

Stanąć o własnych siłach
Część XXIX

                Poranek wydawał się być taki jak wszystkie inne, jednak później miał ukazać prawdziwe oblicze dnia, który był tak odmienny i niechciany. To poprzedniego wieczoru czarnowłosy zasnął nagle, snem zbyt dziwnym i zbyt głębokim. Na uczelni zapanował gwar, gdy zauważono jego nieobecność na wykładach. Nigdy się taka sytuacja nie zdarzyła, choćby wszystko się waliło i paliło. Tak wiele razy zjawiał się na wykładach mimo gorączki czy nawet zapalenia płuc i przychodził dopóki sam dziekan na niego nie nakrzyczał, że zaraża innych studentów, a sam bardziej przypomina martwego niż żywego. Teraz jednak jeszcze poprzedniego dnia wydzieli go zdrowego, choć wyraźnie przemęczonego. Nikt jednak się zbytnio tym nie przejmował. Nikt go nie znał, nie rozmawiał z nim, więc nie było powodu, by się o niego martwić. Po prostu wszyscy przeszli do porządku dziennego z faktem, że zabrakło wśród nich osoby, która była tam zawsze. Niektórzy uznali, że po prostu nie wytrzymał własnego tempa i postanowił nieco odpocząć, jednak zdarzali się tacy, którzy snuli tragiczne teorie jak wypadek czy inny sposób nagłej śmierci, uznając, że tylko ona mogłaby go powstrzymać przed pojawieniem się na uczelni. Jednak nikt nie zadał sobie trudu, by upewnić się co do swych przypuszczeń, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Wolano wymyślać tysiące powodów jego nieobecności, niż potraktować go jak człowieka i zwyczajnie choćby się zmartwić. Zupełnie jakby nie należał do ich świata. Tak jak myśli się o postaci z gry czy filmu, wymyśla się tysiące zakończeń, jednak nie przejmuje się postacią, która przecież nie istnieje i nieważne jest czy przeżyje czy umrze. Tak samo on stał się jedynie obiektem rozmyślań, którym jednak nikt się nie interesował osobiście. Jakby nigdy nie istniał, jakby był tylko cieniem, elementem krajobrazu.
                Jednak istnieli ludzie, którzy uważali go za część własnych serc, niczym tętnicę szyjną, której przerwanie przynosiło natychmiastową śmierć. Bez niego nie potrafili żyć jak zawsze, czuli jego ból w swych duszach i choć nic nie wiedzieli, to tego poranka obudziło ich dziwne przeczucie. Starali się je zignorować, w końcu niedługo wszystko musi się wyjaśnić... Błękitnooki mężczyzna jak i ten młodszy, o oczach koloru miodu, spokojnie udali się na swoje wykłady, a później do pracy... A tam zauważyli, że kogoś im bardzo brakuje. Pytali szefa, czy czarnowłosy nie wziął dnia wolnego, jednak otrzymali odpowiedź przeczącą. Nie mogli tak po prostu pójść i zostawić wszystkiego, by zapytać jego samego. Obaj na zmiane co jakiś czas do niego dzwonili, jednak ani razu nie nawiązali połączenia, aż w końcu otrzymali jedynie informację z automatu, że jego telefon się wyłączył. A to nie zdarzało się nigdy. Nie wyłączał go, by móc być zawsze na każde zawołanie, gdy ktoś dzwonił, zawsze pilnował, by mieć pełną baterię... Coś było bardzo nie w porządku. Do końca swojej zmiany byli wysoce poddenerwowani i zmartwieni. Czuli się zagubieni, gdy na zmianę wykonywali, poza swoimi, też jego obowiązki. To było jedno z najgorszych uczuć, jakich mogli doświadczyć. To, jak świat wydawał się był taki sam, mimo że on nie był na swoim miejscu... Każdego można było zastąpić w tym wielkim systemie, nieważne jak wielką pustkę pozostawiał w sercach ludzi. To bolało jeszcze bardziej, gdy to oni sami go zastępowali, jakby przyczyniali się do zamazania jego miejsca na świecie. Nie chcieli tego. Chcieli jak najszybciej go znów ujrzeć.
                Gdy tylk skończyli pracę, poszli do kilku sklepów w pobliżu, by kupić dla niego trochę dobrego jedzenia i jakiś upominek, myśląc, że jest po prostu chory, a to dobrze mu zrobi. Obwiniali się za to, że zapatrzeni w siebie nawzajem, nie zauważyli go, dopóki go nie zabrakło. Teraz tak bardzo się o niego martwili. Uświadomili sobie jak bardzo jest dla nich ważny, jak pusty wydaje się być świat bez niego. Idąc do niego mimowolnie zaczęli wspominać różne sytuacje, które nie byłyby takie same bez niego. Gdyby nie poznali jego nie mieliby tej pracy, nie poznaliby siebie nawzajem. Gdyby nie on, nie mieli by tej codzienności. Jak mogli tego nie zauważyć przez cały ten czas? Teraz chcieli, by dalej ich życie było zmieniane jedynie przez blask jego oczy, a nie moment, gdy są zbyt szczelnie zamknięte. Wkrótce znaleźli się przed jego domem. Drzwi były otwarte, jak wtedy gdy jest w domu, jeszcze zanim pójdzie spać. Wystarczyło nacisnąć klamkę i wejść, nie potrzeba było klucza, nie był zasunięty łańcuch. Tak więc weszli do środka. Wszystko wydawało się być tak ciche... Zbyt ciche...
- O, zobacz, Ludi... Śpi sobie na kanapie... Jeju, jak mnie wystraszył, śpioszek... – młodszy mężczyzna pogłaskał czarnowłosego po głowie. – Jakoś... Tak dziwnie...
- On nigdy nie spał w dzień. Na pewno by odebrał... Co mu jest? – błękitnooki delikatnie ujął nadgarstek starszego przyjaciela. – Tak słaby puls... Myślisz, że on ten cały czas spał? Może...
- Ale on żyje, prawda? Jest jeszcze cieplutki! Mniej niż zwykle, ale cieplutki! On się obudzi, prawda?
- Mam nadzieję... Może na ludziach trochę mało się znam, ale to wygląda trochę jak jakaś śpiączka... Pilnuj go, ja muszę coś sprawdzić – mężczyzna poszedł do kuchni, gdzie przejrzał zawartość zarówno lodówki, jak i ostatnio wyrzucone opakowania. Chciał dowiedzieć się, co mógł ostatnio jeść, jaki może to mieć na niego skutki. Przeraził się nieco, widząc te wszystkie rzeczy tak razem i jego w tym stanie... Wiedział, co to może oznaczać, ale nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Wrócił szybko do pokoju. Domyślał się, że jego przyjaciel mógł wiele poświęcić dla swych celów, swych marzeń. Ale nie spodziewał się takiego igrania ze zdrowiem.
- Nic mu nie będzie, prawda? – miodowe oczy były pełne łez.

- Spokojnie, jeszcze wczoraj było dobrze, prawda? Rozmawialiśmy z nim... więc jeszcze nie powinno być tak źle... Dopóki nie minie doba jest prawie dobrze... Dzwoń po pogotowie, dobrze? Ja się nim zajmę – chłopak skinął głową, a on sam zaś starał się zmierzyć przyjacielowi puls i sprawdzić jak najwięcej, by wiedzieć na czym stoi. Bał się najgorszego. Jednak ufał, że czarnowłosy się nie podda i otworzy oczy.

2 komentarze:

  1. Kiciu, nominuję cię do Liebster Award. Szczegóły tu: http://arisa-w-aka.blogspot.com/2013/09/liebster-award-c.html

    OdpowiedzUsuń