La monde de merveilles
- Arthur, co Ty mi wczoraj dałeś, co? Wiem, że zasnąłem, ale
dzisiaj nie mam kompletnie kaca. Jednak mnie kochasz, co nie? Mon petit
Angleterre – jasnowłosy mężczyzna obudził się w miejscu, które kojarzył jako
własne łóżko.
- Pan wzywał? – obok niego pojawił się słodki dzieciaczek,
na oko trzynastoletni, kocie uszka i ogonek, kusy strój niegrzecznej
pokojóweczki.
- Arthur...? To Ty?
- I tak i nie. Nie jestem Arthurem, którego pan zna. Jest
pan teraz w świecie swoich marzeń sennych.
- Skoro to mój sen... To mogę robić co tylko mi się podoba.
- Tak jest, mój panie – chłopiec uśmiechnął się zadziornie.
Trochę jak Anglia gdy... gdy... Gdy Francis podglądał go wieczorem, a on akurat
zabawiał się ze sobą.
- Więc mogę Cię pocałować?
- Oczywiście mój panie – chłopiec podszedł do niego i
nadstawił usta do pocałunku. A ten skrzętnie to wykorzystał. Pocałował go długo
i namiętnie.
- A czy tutaj jesteś lepszym kucharzem, co, maluszku? –
zachichotał patrząc na rumieniec dziecka.
- Nawet nie wie pan jak dobrym! W końcu w śnie wszystko musi
być najlepsze!
- Twoje usta były słodkie...
- A jak smakują usta Arthura z prawdziwego świata?
- Są nieco... cierpkie... Może dlatego, że zwykle całowałem
go, gdy był pijany. Może bez alkoholu są słodkie.
- Na pewno. Może dowie się pan po przebudzeniu. Na pewno
bardzo się o pana martwi.
- Czemu by miał?
- Zamknięcie w świecie snów jest bliskie śmierci. Dla niego
pan nie żyje. Ale wróci pan po upływie kilku godzin. Wtedy, gdy on wyzna panu
swą miłość.
- A jeśli nie wyzna?
- Umrze pan.
- Jak to?! Przecież on nigdy nie powie, ze mnie kocha! On
mnie nienawidzi! Prędzej by połknął rozgrzane węgle niż wyznał mi miłość! Już
po mnie!
- Wcale nie. Ja znam go lepiej niż pan. Jestem jego wersją z
pańskich snów, a sny opierają się na wspomnieniach. Znam go.
- Ale on mnie nienawidzi...
- Niekoniecznie... Może pana pragnie?
- Pragnie? A Ty mnie pragniesz?
- Bardziej niż rozbitek na pustymi tęskni za wodą i
wolnością.
- Udowodnij.
- Jak?
- Prześpij się ze mną. To mój sen, prawda? Wszystko tu jest
możliwe i nie będzie żadnych konsekwencji. Jeśli mam umrzeć umrę spełniony.
- Dobrze... A jak ma być?
- Tak jak lubisz najbardziej – po tych słowach chłopiec
wskoczył na niego i rozsiadł na nim okrakiem. Pokazał, że pod sukienką nie ma
kompletnie nic.
- I co pan teraz zrobi?
- A to – mężczyzna zaczął stymulować go ręką. A on dyszał i
jęczał w takt jego ruchów. – Przybliż się – tak więc chłopiec przesunął się
bliżej. Mężczyzna ułożył go na czterech nad swoją głową, a jego członek włożył
do ust. Ssał go mocno, nieprzerwanie, na dając chwili na wytchnienie. Ciało nad
nim wiło się w rozkoszy, a on wkrótce miał usta pełne soku życia. – I jak?
- Och, jest pan wspaniały! Teraz ja mam to samo zrobić panu?
- Nie, mon petit chou. Masz się ze mną przespać.
- Mam być kochankiem czy dziwką?
- Tym, kim byłby Angleterre.
- Zdobywcą?
- Nie, moją zdobyczą.
- Nigdy by się na to nie zgodził.
- A ja nie pozwolę, byś dominował nade mną.
- Nie miałem takiego zamiaru.
- A jaki?
- Pobawimy się w konika? – po tych słowach chłopiec
uśmiechnął się niewinnie. Lecz mężczyzna znał znaczenie jego słów.
- Qui, mon petit chou. Działaj – jasnowłosy zaczął rozbierać
starszego, całował go i pieścił. Po jakimś czasie zaczął się na niego nabijać
dając mu przyjemność. Mimo bólu jęczał z rozkoszy. – Rozbierz się, pokaż się w
pełni... Daj mi Cię podziwiać.
- Niech pan mnie rozbierze – chłopiec zachichotał i podniósł
ręce, by można było zdjąć z niego ubranie. Mężczyzna skorzystał z jego
przyzwolenia. W czasie aktu pieścił go
najlepiej jak umiał. Nagle usłyszał głos. Jakby zza atmosfery. – O, prawdziwy
Anglia pana woła...
- France! France! Obudź się, żabojadzie pieprzony! –
powiedział odległy głos.
- No, nie zanosi się na wyznanie miłości... A jeśli on mnie
nie obudzi to... To zostanę tutaj na zawsze?
- Nie. Przeniesie się pan do świata koszmarów.
- A co tam jest?
- Angielscy kucharze...
- Nie! Nie mów dalej! To cierpienie dla mych uszu! Mon Dieu!
- France, jak umrzesz to Cię zabiję! – głos znowu się
objawił.
- No, wysoce elokwentne...
- Słodki jest ten prawdziwy...
- Ty bardziej – kontynuował akt.
- Pieprzony żabojadzie! Ja jeszcze muszę Cię pobić, zwyzywać
i... – słychać było płacz. – I powiedzieć, że Cię kocham, Ty dupku... –
prawdziwy Anglia złożył pocałunek na zimnych ustach Francji, które natychmiast
nabrały ciepła. Mężczyzna obudził się w momencie, w którym we śnie osiągnął
szczyt. – Aż tak się cieszysz, że mnie widzisz? – zielonooki pokazał na plamę
na spodniach starszego.- Pieprzony zboczeniec.
- Angleterre, Ty mnie kochasz?
- Chciałbyś, żabojadzie pieprzony!
- Mówiłeś przed chwilą...
- Co...? Ty to słyszałeś...?
- Więc jednak...
- Ja nie... Ja tylko... Zapomnij!
- Nie zapomnę. Pocałuj mnie, mon petit chou.
- Jak mnie nazwałeś?
- Mon petit chou.
- My little kitty... A kim Ty jesteś w takim razie?
- Twym panem?
- Niedoczekanie, żabojadzie!
- Och, kotek pokazuje pazurki? – pocałował go mocno i
namiętnie.
- Ach, mój... mój panie... – mężczyzna poczuł podniecenie.
- Pokazać Ci co mi się śniło?
- Pokazać? Jak?
- Wystarczy, że pójdziesz ze mną do sypialni...
- Zboczeniec...
- Nie chcesz to nie...
- Nie powiedziałem „nie”. I ja... Ja jednak Cię kocham...
- Ja Ciebie też... – połączyli się w najwspanialszym akcie,
jakiego doznali w swym zbyt długim i nudnym już życiu.
"A jeśli on mnie nie obudzi to... To zostanę tutaj na zawsze?
OdpowiedzUsuń- Nie. Przeniesie się pan do świata koszmarów.
- A co tam jest?
- Angielscy kucharze...
- Nie! Nie mów dalej! To cierpienie dla mych uszu! Mon Dieu!"
the most epic FrUK moment EVA.! xD
Dziwnie mi się to pisało, zwłaszcza, że w porównaniu ze mną Anglia dobrze gotuję... (Frytkownicę wybuchnęłam, mikrofalówkę wybuchnęłam, stopiłam patelnię, przypaliłam sufit...)
OdpowiedzUsuńoj tam, ja uczyłam koleżankę rok temu nastawiać wodę( miała 15 latg) xD
UsuńNo nieźle XD
UsuńAnglia tak czy siak gotuje lepiej ode mnie... Nawet jeśli tego nie da sie zjeść XD
OdpowiedzUsuńA FrUk super. Uśmiałam się ^-^"
Milka
Ode mnie też XD Idźmy do niego na obiad XD
Usuń